środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 10

Noc dopadła ich nagle zachwycając głębią gwieździstego nieba i niespotykanym za dnia o tej porze roku chłodem decyzja więc o postoju zdawała się być tylko kwestią czasu. Oddalili się od Konohy już znacznie, szaleńcze tempo jakie narzucił nawykły do długich podróży Itachi doprowadziło ich niemal do końca trasy.
Sakura odetchnęła głęboko, rozkoszując się czystym, nieskażonym bliskością ludzkiego siedliska powietrzem i zrzuciła z ramion ciężki plecak wypchany po brzegi ubraniami, żywnością i bronią. Jak zawsze podczas takich wypraw Haruno głęboko zastanawiała się nad użytecznością upchniętych na siłę w plecaku klamotów i z przerażeniem zdawała sobie sprawę, że znów spakowała się nie tak. Kątem oka zauważyła, że Itachi nie ma podobnych problemów egzystencjalnych. Jego plecak już dawno stał oparty o olbrzymi dąb, a sam Uchiha zakrzątnął się wokół przygotowywania prowizorycznego obozu.
Ogień zaskwierczał w wznieconym z niezwykłą wprawą ognisku, którego zasięg okalały ułożone w pedantycznie wręcz równiutkie kółeczko, gruby, doskonale chroniący przed zimnem ciągnącym od ziemi koc został rozścielony pod ogromnym dębem, tuż obok zebranej nie wiadomo kiedy małej wiązki chrustu. Sakura była pod wrażeniem.
- Razem z Kisame dużo podróżowaliśmy.  - wyjaśnił Itachi widząc uniesioną brew medyczki, jedyny widoczny symptom jej zszokowania. - Mam wprawę.
- Rozumiem. - Itachi imponował jej. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że oprócz bycia ciekawym towarzyszem podróży Uchiha jest też przede wszystkim nieprzyzwoicie zdolnym, wytrzymałym i inteligentnym ninaja. Przestąpiła z nogi na nogę i nerwowo przeczesała dłonią włosy; brak opaski ninaja jak zwykle sprawił, że poczuła niejasną irytację. Sakura była przekonana, że lęków, fobii i obsesji ma aż nadto i skwapliwie starała się walczyć z każdą nową psychozą.
- Usiądź obok mnie - Itachi niemal wygodnie oparł się o pień drzewa i zachęcająco poklepał miejsce obok. W jego głosie nie słychać było zmęczenia, raczej lekkie rozbawienie. - Jeśli zechcesz mogę trzymać wartę całą noc. Wyglądasz jakbyś potrzebowała snu.
Dodał szybko, starając się ukryć troskę pod nutką kpiny. Uśmiechnęła się lekko i zajęła miejsce obok niego, szybko jednak zdała sobie sprawę, że może faktycznie przyda jej się godzinka lub dwie odpoczynku. Nie wiele myśląc położyła głowę na jego kolanach i wygodnie ułożyła się na twardej ziemi.
Sakura zdawała się nie zauważać jak szybko pokonują z Itachim kolejne granice ich sfer komfortu, na jak wiele pozwalają sobie nawzajem. Przypadkowy dotyk jednego dnia zdawał się nie mieć nic wspólnego z uściskiem innego dnia, snem w jednym łóżku jeszcze kolejnego wszystko to jednak zdawało się zbliżać ich do siebie coraz bardziej, tak, że w końcu nie zdając sobie z tego sprawy pragnęli swej bliskości coraz bardziej.
Haruno ułożyła się wygodniej, a Itachi w zamyśleniu sięgnął po suchy patyk z ułożonej nieopodal wiązki chrustu, sięgnął po kunai i począł w skupieniu strugać w drewnie. Sakura odprężyła się.
- A ty nie zamierzasz spać tej nocy?  - wyszeptała. Skierował na nią wzrok czarnych jak obsydian oczu. Ogień odbijający się w jego spojrzeniu nadawał mu niewysłowionej głębi. Jego blada, pociągła twarz arystokraty z nieładnym, kpiącym uśmiechem z rzadka pojawiającym się na wąskich wargach dzięki odblaskom ognia zyskała nowy, diabelski wyraz.
- Nie zamierzam - odparł spokojnie, urzekając ją magnetycznym, głębokim brzmieniem głosu. Sakura nigdy nie słyszała podniesionego głosu Itachiego. Domyślała się, że ci, którzy słyszeli nie zdołali przeżyć by móc o tym opowiedzieć.
Mętne zielone oczy, zmęczone po dniu pełnym wrażeń spojrzały na niego z niemym pytaniem.
- Sny zbyt łatwo zmieniają się w koszmary - dodał wyjaśniająco po dłuższej chwili, odwracając twarz ku gwieździstemu niebu. Kunai zgrzytnął o  ciosany palik, na bladoróżowe włosy posypały się wióry. Sakura skrzywiła się.
- Więc nie śnijmy - wyszeptała. - Opowiedz mi o czymś...
Powiał wiatr przynosząc chłodne tchnienie nocy, płomienie w ognisku zaiskrzyły, gałęzie drzew zaszumiały. Gwiazdy na atramentowym niebie lśniły jak nigdy dotąd. A noc ta była ciemna i pełna strachów.
 Itachi odłożył kunai i palik by w zamyśleniu pogładzić różowe włosy swej towarzyszki. Lubił te włosy, ich delikatną, nienachalną barwę, sprężystą miękkość i lekki zapach kwiatów wiśni i ryżowej wódki. Włosy Sakury jak cała ona były niezwykłe, zachwycające i kompletnie nieludzkie. Nawinął długie różowe pasmo na palec.
-  Byłem tu już kiedyś - wyznał, bawiąc się różowym kosmykiem - razem z Kisame zrobiliśmy w tym miejscu postój, kiedy  mieliśmy spotkać się z naszym informatorem z Konohy. To była moja pierwsza misja w Akatsuki, a sprawa z wymordowaniem mojej rodziny wciąż była dość świeża. I tak zupełnym przypadkiem natknął się na nas  ANBU wracający z misji wywiadowczej. Drużyna, a więc tylko trzy osoby. Znałem ich wcześniej i nie pragnąłem ich śmierci, w tym czasie, wyobraź sobie, moja droga, uważałem, że mam dość krwi na rękach. Śmiechu warte. Kisame dał mi wybór. Zabiję ich sam, on to zrobi albo ja zabiję jego. Zginęli tam - powiedział upiornie spokojnie wskazując rosnącą na przeciw nich kępę bliżej nieokreślonych krzaków. Sakurę przeszedł dreszcz i mocniej wtuliła się w jego ciało.
- To był pierwszy i ostatni raz kiedy zakwestionowałem rozkazy, Sakuro.  Na pamiątkę tego wydarzenia mam to - pokazał  prawą dłoń z dużym sygnetem na palcu serdecznym. Ake - odczytała grawer Sakura - krew lub szkarłat. 
-  Jak więc widzisz oboje mamy krew na rękach - dodał ze złym uśmiechem, sięgając po jej delikatną białą dłoń z widocznymi śladami igieł na nadgarstku. Gdy ich palce splotły się Haruno poczuła nieprzyjemny chłód sygnetu. Zaschło jej w gardle.
- Nigdy nie myślałeś później by to... zmienić? Zacząć od nowa? - Sakura zadała to pytanie z przyzwoitości. Dobrze znała odpowiedź.
- Dla takich jak my, Sakuro, nie ma szczęśliwych zakończeń i zaczynania wszystkiego od nowa. Nie ma odkupienia. Nie za takie grzechy. Każda radość jest pożyczona.
Sakura nie odezwała się. Płomienie w ognisku iskrzyły, gałęzie drzew szumiały, gwiazdy lśniły na atramentowym niebie.
A noc ta była ciemna i pełna strachów.

***

Poranek był chłodny i rześki, ale Sakura doskonale wiedziała, że już za kilka godzin smażyć się będą wraz z Uchihą w nieznośnej lipcowej spiekocie. Nocna warta, którą w końcu przejęła by Itachi mógł trochę odsapnąć nie zrobiła wielkiego spustoszenia w jej samopoczuciu - Sakura miała za sobą wiele nieprzespanych nocy i jako medyk świetnie sobie z tym radziła.  Itachi - wygodnie rozparty na ziemi, z głową na jej podołku niczym na poduszce - we śnie nie zatracił swego drapieżnego uroku i nie zyskał -  jak się tego spodziewała - choćby odrobiny niewinności. Kruczoczarne, długie włosy ostro kontrastowały z bladością jego pociągłej, nieprzystępnej twarz, a rytm oddechów jakim unosiła się jego dobrze zarysowana pod cienkim materiałem ciemnej bluzy nie przywodziła na myśl sennego ukojenia po trudach a oddech śpiącej bestii w każdej chwili gotowej rzucić się na tego, kto ośmieli się przerwać jej sen. Haruno zmrużyła suche, zmęczone oczy i lekko poruszyła odrętwiałymi kończynami. Uchiha momentalnie otworzył oczy i podniósł się do pozycji siedzącej niemal nie wybijając zaskoczonej medyczce wszystkich zębów.
- Zasnąłem - Itachi był poruszony. Sakura nie rozpoznała tego po jego jak zawsze spokojnym głosie - przebywała z nim już na tyle długo by umieć wychwycić wzrokiem niemal niezauważalną mimikę twarzy i lekkie mrużenie skośnych, przenikliwych oczu.
- Tylko na moment - odparła uspokajająco. Kłamstwo spłynęło lekko po jej wargach. Sakura potrafiła kłamać doskonale - była przecież lekarzem. Zmarszczył brwi; słońce było już niemal w połowie swej wędrówki po nieboskłonie.
- Dawno już nie spałem tak spokojnie - powiedział jakby do siebie. Sakura nie widziała go jeszcze takiego, kładła to jednak na karb zmęczenia po forsownym marszu i nocy na świeżym powietrzu. Dziwne spojrzenia jakie raz zarazem posyłał jej Uchiha umykały jej uwadze - za bardzo zajęta była szybkim konsumowaniem jabłka będącego jej śniadaniem w przerwie między rozcieraniem wciąż jeszcze obolałych po niewygodniej pozycji kończyn i przygotowywaniu się do dalszej drogi.
Zebranie się do dłuższej podróży poszło im zresztą nadzwyczaj szybko na co złożyła się  po pierwsze wielkie doświadczenie Itachiego w podróżowaniu, po drugie to, że w pobliżu nie była źródła wody nie było więc okazji do długiej porannej toalety oraz po trzecie - lecz nie mniej ważne - oboje nie byli zwolennikami zbyt długich posiłków. Sakura dziękowała bogom za zabranie olbrzymich zapasów żywności, której nie trzeba było przygotować, podejrzewała bowiem, że jeżeli  powstanie jakaś trucizna na którą nie znajdzie antidotum to z pewnością będzie to upichcone przez nią pewnego dnia pożywne śniadanko.
Dalsza podróż mijała im szybko i bez niechcianych przygód bo jeśli nawet w lesie tym czaili się jacyś bandyci to jedno spojrzenie na kroczącego spokojnie po trakcie Itachiego wystarczyło by zrozumieli, że dziś rozboju nie będzie. Gdy więc po kilku godzinach Sakura zaczęła wyczuwać dziwny odór (co to za bandyci atakujący smrodem?) zawahała się.
- Czujesz ten smród? - zapytała marszcząc nos i mrużąc oczy. Zachodzące słońce świeciło jej prosto w twarz.
- Tak - Itachi jak zawsze nie wydawał się poruszony. - To cywilizacja.

***

Przez długie miesiące Sakura była przekonana, że to z Konohą wojna obeszła się nie łaskawie, ale widząc skalę zniszczeń w tej zapomnianej przez bogów osadzie zawstydziła się własnego egoizmu. Zniszczone domy i wciąż jeszcze nieuprzątnięty gruz tonęły w niesamowitym wręcz smrodzie świń skotłowanych po parę w byle jak skleconych zagrodach obok brudnych, prowizorycznych drewnianych chatach. Jeśli w Konosze działania zbrojne doprowadziły do zacofania i zastoju gospodarczego to w bardziej odległych prowincjach życie cofnęło się o sto lat. Sakura pomyślała, że Narto powinien o tym wiedzieć, szybko jednak zdała sobie z sprawę, że nie wiadomo czy i kiedy znów ujrzy dawnego przyjaciela.
- Myślisz, że Sasuke jest w takim miejscu? - zwątpiła Sakura, Itachi jednak wzruszył ramionami z nieodgadnioną miną i ruszył w kierunku, jednego z najmniej rozwalonych murowanych budynków nad którym unosił się szyld oberży "Pod pijanym smokiem", zapach zupy rybnej i sake oraz szmer podpitych głosów. Ostatecznie to Uchiha był bardziej doświadczonym ninaja i osobą bywałą w świecie. Sakura mimo wielu przygód pochwalić się mogła tylko jedną naprawdę daleką podróżą. Wojną.
Proste i solidne, choć nieco już obdrapane i nienaoliwione drzwi skrzypnęły w zawiasach. gdy Itachi pociągnął za klamkę i jako prawdziwy dżentelmen przepuścił Haruno w drzwiach. Wnętrze budynku było równie obskurne jak jego fasada a kurz unoszący się w powietrzu uwydatniały porozwieszane tu i ówdzie niemiłosiernie kopcące lampki naftowe.
- Mówiłam ci już, że Sasuke nigdy nie... - zaczęła pewnym tonem medyczka i momentalnie przerwała, parując cios katany dwoma kunai w mgnieniu oka wyciągniętymi z kabury na udzie. Zatrzymane ostrze zafalowało, ale Sakura nie czekała na kolejny ruch bezczelnego napastnika i nim - bardzo opiekuńczy zresztą Itachi - zdążył aktywować swe rodowe kekkei genkai doskoczyła do agresora i korzystając z ledwie ułamka swej monstrualnej siły wykręciła mu dłoń.
- Braciszku - powiedział rozbawiony Itachi. Katana wypadła z ręki Sasuke i z cichym szelestem wbiła się w podłogę. Dzbanuszki z sake, które wypadły przechodzącej obok zszokowanej służącej swoje spotkanie z podłogą zaakcentowały nieco głośniej. Zapadła cisza. Niezręczna i przerywana jedynie świszczącym oddechem - chorej widocznie na płuca - grubej oberżystki.
- Jesteście prawdziwi - Sasuke bardzo starał się ukryć zaskoczenie - Byłem pewien, że to kolejny majak spowodowany przez tę dziwkę, którą przygruchał sobie Suigetsu.
Sakura zrobiła głupią minę, a Itachi uniósł brew.
- Siadajcie - Sasuke gestem zaprosił ich do najbliższego stolika i skinął na służącą by doniosła sake - widzę, że mamy sobie wiele do opowiedzenia.
W oszczędnych słowach wyjaśnił im istotę problemu oraz podzielił się zdobytymi informacjami. Sakura była zaskoczona z jakim szacunkiem i uznaniem Sasuke odnosi się do brata jednocześnie wciąż pozostając największym socjopatą jakiego w życiu widziała.
- Od jakiegoś szemranego typa usłyszałeś, że przywódca lokalnej mafii, Hamada, ma kontakt z Suigetsu i według ciebie najlepsze co możemy zrobić to go złapać i torturami dowiedzieć się gdzie jest twój przyjaciel i zakończyć ten nonsens - Sakura upewniła się czy dobrze usłyszała.
- Nie wy - zaperzył się Sasuke, oburzony perspektywą przyjęcia pomocy - Ja mam to zrobić. Ale pozwalam wam mi towarzyszyć.
Dodał łaskawszym tonem Sasuke. Sakura wstrzymała kpiące parsknięcie, a Itachi starał się powstrzymać uśmiech.
- Zatrzymamy się tu na noc a jutro złapiemy tego Hamadę kiedy przyjdzie po haracz - postanowił dyplomatycznie najstarszy Uchiha.
Sasuke i Sakura niemo przytaknęli. Haruno nie zadała  sobie nawet trudu by odprowadzić braci ruszających do kontuaru wynająć pokoje wzrokiem zajęta dość średniego sortu sake i bimbrem uradowana, że może się napić nie obrzucana oceniającymi spojrzeniami. Siedząc na straży plecaków bawiła się iście doskonale.
- Witaj, w czym mogę pomóc, kochaniutki? - Rumiana, zażywna kobieta o spracowanych dłoniach i matczynym uśmiechu ewidentnie nie wiedziała z kim ma do czynienia. Sasuke najeżył się i posłał kobiecie złe i obiecujące wiele niekoniecznie przyjemnych czynności spojrzenie. Na ustach Itachiego błąkał się niewyraźny kpiący uśmieszek.
- Chcę wynająć... - rozpoczął władczo młodszy Uchiha.
-...dwa pokoje - dokończył Itachi nieznacznie wysuwając się zza młodszego brata - najlepsze, jakie masz.
- W tym może być pokój małżeński? - Oberżystka aż zatarła ręce na szykujący się dobry interes i spojrzała znacząco na Sakurę sączącą sake przy stoliku i pilnującą bagaży. Sasuke już otwierał usta by ostro przywołać kobietę do porządku, ale starszy brat go ubiegł.
- Może być - Itachi zdawał się doskonale bawić sytuacją - Dorzuć też kilka butelek sake.
Widząc pałające mordem spojrzenie Sasuke kobieta utraciła chęć negocjacji ceny i za dość dobrą jak na tego rodzaju usługę zapłacili niezbyt wygórowaną kwotę w całości pokrytą obietnicą uleczenia płuc oberżystki przez wykwalifikowaną medyczkę i  gotówką Sakury - jeszcze za czasów jej świetnie rozwijającej się kariery - którą to odkładała na czarną godzinę.
Itachi skinął głową i Haruno obwieszona tobołkami i plecakami ruszyła za nimi w stronę dość krętych i niepewnie wyglądających obłoconych schodów po drodze pociągając jeszcze prosto z butelki ostatni łyk sake. Braciom nie przeszkadzała wizja dość niepozornej, drobnej kobietki niosącej za nich  bagaże, zdawali sobie bowiem sprawę z nadludzkiej siły medyczki, jednak oberżystka wręcz zafalowała swym wielkim cielskiem z oburzenia i gniewnie syknęła na braci.  Chyba to właśnie pod wpływem tego syknięcia i nagłego przypływu dżentelmenerii oszołomiony Sasuke rzucił się otworzyć drzwi pokoju przed Sakurą. Medyczka spojrzała na niego dziwnie i głośno westchnęła widząc rozciągający się przed nią widok Itachi zaś bez żenady trącił brata ramieniem, dając znać by ten sobie poszedł.
- Haruno na pewno jest pod wrażeniem twoich doskonałych manier - stwierdził starszy Uchiha przytrzymując dłonią drzwi i nie przestając się nieładnie uśmiechać - ale to chyba moment kiedy muszę ci powiedzieć: czas już iść spać, braciszku.
Zanim oniemiały z oburzenia Sasuke zdążył się odezwać Itachi dokładnie tak jak za czasów dzieciństwa lekko puknął go palcem w czoło i zamknął drzwi przed nosem.
Pokój istotnie był "małżeński" - dawały to poznać jaskrawe gołąbki i serduszka na odłażącej od ścian taniej tapecie i wątpliwej jakości jarmarczna czerwonkawa pościel z dużą ilością zakładek i falbanek byle jak narzucona na ogromne łoże zdolne zdaniem Itachiego pomieścić przynajmniej pięć osób. Upiorna lampka nocna z świecącym amorkiem i mnóstwem frędzelków na kloszu dopełniała całość.
Widząc te wspaniałości Itachi z lekkimi zawrotami głowy, cokolwiek trzeźwo pomyślał, że skoro to jest najlepszy pokój to nie chciałby widzieć najgorszego i że z dwojga złego wolałby spędzić kolejną noc na ziemi.
- Sasuke się wściekł? - krzyknęła zza drzwi łazienki Sakura.
- Większość naszych braterskich relacji opiera się na tym, że jeden z nas wścieka się na drugiego - odparł filozoficznie, szukając w plecaku medyczki papierosów i alkoholu.
- Zapewne masz rację. - Sakura wynurzyła się z łazienki już przebrana i odświeżona. Czarny strój podróżny zbliżony wyglądem do tego, który nosiła będąc dowódcą ANBU zmieniła na szeroką - i o zgrozo wyglądającą na męską - koszulkę oraz krótkie spodenki. Odrobinę ciemniejsze, wilgotne włosy opadały lśniącymi kaskadami na plecy. Brew Itachiego powędrowała w górę.
- To koszulka Naruto - bąknęła wyjaśniająco zażenowana Sakura, zrozpaczona, że o tak przyziemnych sprawach jak damska, przyzwoita piżama nie pomyślała wcześniej. - Dał mi ją kiedyś na trenigu i...
Plątała się bezradnie. Uchiha ruszył ku niej.
- Dam ci ładniejszą - skwitował z rozbrajającym uśmiechem i - mijając ją w drzwiach łazienki - delikatnie odgarnął opadający na jej zszokowaną twarz bladoróżowy kosmyk włosów.

***
Zgodnie z obietnicą świeżutki rozdział, chyba nawet troszkę dłuższy niż ostatnie wpisy. Mam nadzieję, że wam się podobał. :)


24 komentarze:

  1. Wchodzę, patrzę, a tu nowy rozdział!:-)

    Od razu radocha na twarzy:-D

    Relacja Itachiego i Sakury sie rozwija<3 Myślę, że dużo osób na to czekało:-)

    Teraz musimy czekać na kolejny rozdział. Mam nadzieje, że bedzie równie wciągający jak poprzednie. Ale z drugiej strony nie ma co się o to obawiać:-)

    Życzę dalszej weny i pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne.
    Relacja Itachiego i Sakury to istna ambrozja, dodać do tego jeszcze Sasuke, oh mam nadzieję, że następna część już niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział? Rewelacja:-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bonnie,

    kiedy możemy spodziewać się nowego rozdziału?

    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bonnie, tęsknimy:-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Martwimy się o autorkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyję:) Do końca kwietnia na pewno coś tu opublikuję, ale z racji tego, że następny rozdział jest dla mnie ważny nie chciałabym go popsuć pisząc na siłę.
      Strasznie dziękuję za te wszystkie komentarze. Nawet nie wiecie jakie to motywujące, kiedy wiem, że mam dla kogo pisać.
      pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Hej! Dziś wpadłam na bloga i jestem zachwycona! Historia świetna, wciągająca no i cudownie piszesz! Naprawdę! Masz talent! Czekam na kolejne wpisy z niecierpliwością!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. A co tu tak cicho? :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Czerwiec prawie x.x :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Pewnie nie wiesz, ale wchodzę tu codziennie wpatrując nowego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  11. JA TEŻ!!! Smutno... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że nie było tu nic przez tyle czasu. Mam już ponad połowę nowego rozdziału. Chyba najdłuższego jaki napisałam. Dodam go do końca czerwca, obiecuję :)

      Usuń
    2. Bonnie, czekamy kochana ! :*

      Usuń
  12. juz lipiec mamy a tu cisza :( nieeee

    OdpowiedzUsuń
  13. Bonnie, daj znać co się dzieje :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej właśnie odkrylam Twój blog i nie ukrywam że jestem baaardzo ciekawa co bd dalej :)
    Mam nadzieję że nie porzuciłaś tej historii jako że jest świetna.
    Tak szczerze to chyba po raz pierwszy spotykam się z historią gdzie życie nie jest słodkie, różowe i łatwe a demony przeszłości nic nie znaczą. To niesamowite i naprawdę wciągające.
    Mam nadzieję że tu wrócisz i dokończysz tą opowieść bo nie mogę się doczekać ciągu dalszego :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wie ktoś czy autorka porzuciła bloga ?

    OdpowiedzUsuń
  16. No mam nadzieję, że nie... :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie porzuciłam. Mam małe problemy z dostępem do internetu. Na dniach wrzucę nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Na dniach" już troszkę minęło :c

      Usuń
  18. Nie wiem jak reszta czytelników, ale ja "obietnice" autorki odczuwam jako kpina i brak szacunku do czytelnika - "do końca kwietnia"; "do końca czerwca"; "na dniach" (halo, to było 22 dni temu !). Mimo szalonych zdolności mam wrażenie, że Bonnie ma nas gdzieś i wyjątkowo bardzo lubi rzucać słowa na wiatr, a szkoda bo historia wyjątkowa

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam,
    autorko, trafiłam tutaj niedawno tak przeczytałam kawałek tego rozdziału, i bardzo mi się spodobało, teraz tylko zacznę czytać od początku, i możesz być pewna, że każdy rozdział doczeka się kilku słów ode mnie, masz od teraz nową czytelniczkę, i mam nadzieję, ze nowy rozdział pojawi się niebawem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

LAYOUT BY OKEYLA