Krew i krzyki. Co trzeba robić człowiekowi aby tak krzyczał? Jak bardzo cierpią ci, których posoka rozbryzguje się na ortalionowych ściankach zielonego namiotu i powoli wsiąka w ziemię? Smród poranionych ciał. Tak pachnie strach i bezsilność, tak pachną ludzie, którym tylko przedłuża się mękę. Nos się przyzwyczaja, brakuje jej czakry. W powietrzu powoli czuć zapach chininy, środków z morfiną. I krew, wszędzie krew, cały świat spływa krwią, a powietrze roi się od...
Krzyk. Sakura gwałtownie otworzyła oczy. Koszmar mimo upływu czasu wciąż jest rzeczywisty. Ale to tylko sen. Głęboki wdech. Woń krwi wciąż ta sama. Wydech. Dusi i dławi. Szybki, nieregularny wdech. Powraca co noc jak zły szeląg. Rozpaczliwy, świszczący wydech. Ręka sama kieruje się do nocnej szafki, próbuje namacać butelkę z sake.Och, witaj depresjo, ma najwierniejsza przyjaciółko!
Ciepło jakie rozeszło się po jej ciele, gdy upiła pierwszy łyk było wspaniałe; niemal uspokoiło drżenie rąk i kołatanie serca. Jeszcze tylko kilka głębokich oddechów i parę łyków. Sen zaczął tonąć w odmętach pamięci, tracił już swą jaskrawość i realizm. Ból głowy pojawiający się zawsze przy takich okazjach sprawił, że przymknęła oczy i ręką znów powędrowała do szafki.Dźwięk warstwy siarki na drasce pudełka od zapałek w głowie Sakury urósł do głośności bomby atomowej. Nocne powietrze powoli wypełniał dym. Sakurę powoli wypełniał spokój.
Odkładana na szafkę nocną paczka papierosów była do połowy pusta - Sakura paliła rzadko i skrzętnie to ukrywała. Szanowana medyczka mogła od czasu do czasu urżnąć się jak dzika świnia (zwłaszcza w towarzystwie hokage), ba! było to nawet kwitowane sympatycznymi komentarzami w stylu "Nasza Haruno idzie w ślady Tsuny!". Ale papierosy? Nie, tego by jej nie wybaczyli. Zaciągnęła się i długo, stanowczo za długo trzymała dym w płucach. Pustym, zielonym spojrzeniem śledziła swoje drżące, zakrwawione dłonie. Wiedziała, że to od długotrwałego zaciskania dłoni w pięść, że to tylko sen. Zielone oczy rozszerzył strach, gdy wróciły sceny ze snu, gdy wrócił ortalionowy namiot, zapach zgnilizny i śmierci. I ona pośród tego, niedoświadczona medic - ninaja sama jedna na całe morze umierających i cierpiących. Dobry medyk nie brzydzi się śmierci ani cierpienia - uczyła ją Tsunade. Sakura była więc medykiem bardzo, bardzo, bardzo złym. Znów łyk Znów papieros. Jest lepiej, choć trochę lepiej. Widma znikają, zostaje Ciemność. Ciemność jest pusta i nierealna.Ciemność jest bezpieczna. To sny są piekłem.
Zapowiada się długa, koszmarna noc pełna wizji krwi, bólu i śmierci, ale Sakura Haruno, jedna z legend Wielkiej Wojny, wie jak sobie z nią poradzić. Ma wprawę.
____
Sasuke rozejrzał się uważnie. Duży, bogato urządzony gabinet medyczny utrzymany był w kolorze sterylnej, czystej bieli z dodatkami w postaci chromowanych lub stalowych mebli. Kilka białych jak śnieg kotar dzieliło pomieszczenie na pojedyncze sektory - tu kozetka, tam szafki z lekami i regał z traktatami medycznymi. Rażące swą zielenią zioła stały na małych półeczkach wzdłuż ściany. Biurko medyczki - gigantyczny, stalowy karakan - oświetlał zły, rażący oczy blask jarzeniówki. Blat zawalony był dokumentacją medyczną opieczętowaną znakiem ANBU.
Młody Uchiha dawno nie widział już równie nieprzytulnego pomieszczenia. Naszła go dziwna myśl, że gdyby gabinet był człowiekiem byłby kimś neurotycznym, chorobliwym i zimnym. Wedle rozumowania Uchihy upersonifikowana wersja gabinetu byłaby Sakurą.
Zerknął na jednakowe teczki zastanawiając się która z nich zawiera wszelkie informacje o nim, jego słabych punktach, psychice i stanie fizycznym. Wiedział, że jeżeli ma wstąpić do ANBU to założenie teczki jest koniecznością, jednak odwlekał przyjście tu jak tylko mógł. Jeśli miałby być szczery z samym sobą przyznałby, że niechęć do zła jakim jest założenie akt to tylko pretekst by ukryć inną przyczynę tego odwlekania. Przyczyna ta miała różowe włosy i zmęczone zielone oczy.
Zerknął na jednakowe teczki zastanawiając się która z nich zawiera wszelkie informacje o nim, jego słabych punktach, psychice i stanie fizycznym. Wiedział, że jeżeli ma wstąpić do ANBU to założenie teczki jest koniecznością, jednak odwlekał przyjście tu jak tylko mógł. Jeśli miałby być szczery z samym sobą przyznałby, że niechęć do zła jakim jest założenie akt to tylko pretekst by ukryć inną przyczynę tego odwlekania. Przyczyna ta miała różowe włosy i zmęczone zielone oczy.
Pod jej spojrzeniem Sasuke niespokojnie poruszył się na krześle i wbił wzrok w blat biurka. Irytowało go, że tak na nią reagował. To przecież ona powinna czuć się zmieszana w jego towarzystwie, prawda? To ona powinna uciekać spojrzeniem! Jak śmiała wpatrywać się w niego tymi pustymi oczami, bez najmniejszej nawet oznaki dawnego uwielbienia. Uwielbienia, do którego Sasuke tak już przywykł, że nie wiedział jak się zachowywać przy niej, gdy jest normalna.
- Wiek? Pełne imię i nazwisko, imiona rodziców - zapytała, sięgając po teczkę. Jakbyś nie wiedziała - pomyślał i zmierzył ją zimny spojrzeniem.
- Dwadzieścia jeden lat. Sasuke Uchiha. Fugaku i Mikoto - wycedził. Kilka skrobnięć na papierze.
- Stań na wadze, proszę. - Nawet na niego nie spojrzała, od razu zapisując pomiar. Następne było mierzenie, badanie wzroku (formalność), pojemności płuc, sprawności innych tego typu nieistotnych pierdół, których upierdliwe sposoby pomiaru sprawiały, że Sasuke zaczął nienawidzić świata jeszcze bardziej. Gdy gdy dotknęła jego ramienia kierując go w stronę krzesła jego ciało przeszedł dreszcz. Poziom nienawiści do świata w jednym z członków klanu Uchiha zwiększył się nieznacznie. Usiadł i przybrał arogancką pozę by ukryć zakłopotanie.
- Grupa krwi?
- Nie wiem. Prawdopodobnie A, tak samo jak Itachi - stwierdził nawet na nią nie patrząc. Irytowała go. Naruto również był w tym czasie denerwujący - stary przyjaciel nie przyłożył do tej pory żadnych starań by odnowić łączącą ich kiedyś więź ( nie żeby Sasuke za tym tęsknił czy coś...). Także inni mieszkańcy wioski przestali patrzeć na niego jak na dawno zaginionego syna marnotrawnego a zaczęli traktować go jak obcego. Sasuke nie był już tym trochę zagubionym aczkolwiek bardzo silnym chłopcem - teraz w oczach mieszkańców przerodził się w kolejnego nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie gnojka, którego hokage łaskawie przygarnął po Wielkiej Wojnie.
- W moim zawodzie nie ma czegoś takiego jak "prawdopodobnie", Sasuke. - Wow, wypowiedziała moje imię - pomyślał Uchiha.
- Gdyby grupa krwi z transfuzji nie zgadzałaby się z twoją umarłbyś i to raczej dość boleśnie.Zrobię ci badanie krwi na miejscu, zanieś te teczki do pokoju 07A i wróć za jakieś 15 minut, dobrze? - dodała łagodnie.
- Grupa krwi?
- Nie wiem. Prawdopodobnie A, tak samo jak Itachi - stwierdził nawet na nią nie patrząc. Irytowała go. Naruto również był w tym czasie denerwujący - stary przyjaciel nie przyłożył do tej pory żadnych starań by odnowić łączącą ich kiedyś więź ( nie żeby Sasuke za tym tęsknił czy coś...). Także inni mieszkańcy wioski przestali patrzeć na niego jak na dawno zaginionego syna marnotrawnego a zaczęli traktować go jak obcego. Sasuke nie był już tym trochę zagubionym aczkolwiek bardzo silnym chłopcem - teraz w oczach mieszkańców przerodził się w kolejnego nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie gnojka, którego hokage łaskawie przygarnął po Wielkiej Wojnie.
- W moim zawodzie nie ma czegoś takiego jak "prawdopodobnie", Sasuke. - Wow, wypowiedziała moje imię - pomyślał Uchiha.
- Gdyby grupa krwi z transfuzji nie zgadzałaby się z twoją umarłbyś i to raczej dość boleśnie.Zrobię ci badanie krwi na miejscu, zanieś te teczki do pokoju 07A i wróć za jakieś 15 minut, dobrze? - dodała łagodnie.
Gdy drzwi zamknęły się za czarnowłosym Sakura gwałtownie opadła na krzesło. Zgodnie z radą pani Sakoguchi nie tylko nie dawała po sobie poznać, że kiedyś czuła coś więcej do Uchihy, ale też z rozmysłem go denerwowała. Nie przewidziała jednak, że krew do tej pory dręcząca ją jedynie w snach i w tych krótkich chwilach gdy musiała operować teraz, w świetle dziennym powróci do niej pod postacią Sasuke. Od czasów wojny Sakura Haruno będąca najlepszą medyczką świata cierpiała na hemofobię - paniczny lęk przed krwią. Uraz jaki powstał w jej psychice gdy po śmierci Tsunade i grupy medycznej została sama z tysiącami rannych i umierających pozostał. Haruno nienawidziła leczyć i nienawidziła za to samej siebie. To dlatego przed każdą operacją piła i dlatego zamiast pracować w szpitalu wybrała przytulny gabinecik w siedzibie ANBU. Była wzywana do najcięższych operacji i zawsze wzorowo wywiązywała się z zadania - nie chciała znów być niczym, nie zamierzała sprawić by ludzie cierpieli z powodu jej słabości. A gdy tylko zamykały się drzwi jej mieszkania, gdy tylko na chwilę przymykała oczy koszmar powracał - powracał zielony namiot, powracały trupy, ranni, bezsilność i strach...
Wzięła kilka głębokich oddechów i powoli wstała z krzesła kierując się w stronę oszklonej szafeczki z lekami. Wyjęła z kieszeni fartucha kluczyk i kilkakrotnie przekręciła go w dziurce. Perhydrolium i proste odczynniki do wykrywania grupy krwi wraz ze strzykawkami wylądowały na biurku. Powoli otworzyła pierwszy lek. Mała ampułka pełna przeźroczystej, lotnej cieczy uspokoiła ją samym swym widokiem - perhydrolium, zażywane umiejętnie osłabiało kontakt ze światem, znieczulało na zewnętrzne bodźce i wprawiało w stan słodkiej obojętności. Było jednak bardzo rzadko używane przy operacjach, ponieważ trwale uzależniało. Sakura z wprawą nabrała ciecz do strzykawki i szybkim ruchem wbiła sobie narzędzie w żyłę. Perhydrolium było dla Sakury sposobem na ciche, łatwe i bezkrwawe samobójstwo bez śmierci. Umierało przecież tylko jej wnętrze. Nic wartego uwagi.
Wyciągnęła igłę spod skóry i bez emocji przyjrzała się kropli krwi spływającej ze strzykawki. Po niecałej minucie szybkim ruchem wrzuciła strzykawkę do kosza. Była gotowa na każdy, nawet najbardziej krwawy widok.
Spojrzała na zegarek zawieszony nad drzwiami; miała jeszcze minutę może dwie zabrała się więc za przygotowywanie roztworów. W chwili gdy do gabinetu wkroczył Sasuke kończyła już ostatni roztwór. Gestem zaprosiła go na krzesło nie zważając na jego naburmuszoną minę i ciskające gromy spojrzenie.
- Natnę ci teraz skórę i upuszczę trochę krwi do każdej z tych miseczek - wyjaśniła, biorąc do ręki dziwnie błyszczący kunai. Sasuke domyślił się, że jest on pokryty warstwą srebra - metal ten miał właściwości bakteriobójcze.
Gdy podał jej dłoń jego ciało znów przeszył dreszcz. Ręka zachwiała się.To musi się skończyć. Sakura skwitowała jego reakcję nieznacznym uniesieniem brwi. Pierwsza kropelka krwi spadła do miseczki. Różowowłosa nie odrywała wzroku od jego oczu.
- Właściwie dlaczego nie przyszedłeś na wizytę razem z Itachim? Brakuje mi tylko waszych teczek... - zapytała by przerwać niezręczną ciszę przerywaną jedynie kapaniem krwi. Wzruszył ramionami co jedynie poskutkowało bólem z nacięcia. Syknął zaskoczony. I odpowiedział.
- Szczerze mówiąc przychodzenie tu wydaje nam się obu kompletną stratą czasu - stwierdził zimno i natychmiast poczuł satysfakcję widząc nieme oburzenie medyczki. Odrobinę złagodził ton - Jednak skoro już ANBU jest takie irytujące to zdecydowaliśmy się złożyć wam wizytę. Oboje. Dziwnym trafem jednak dziś rano wpadł do naszego mieszkania Naruto i wrzeszcząc jak opętany wywlekł Itachiego na ulicę i tyle ich widziałem. Że niby jakieś rozpoznanie czy inny idiotyzm...
Powtórnie wzruszył ramionami. Sakura uśmiechnęła się w duchu. To była już prawie rozmowa! Nie dała jednak po sobie poznać tego entuzjazmu.
Kobieta wrzasnęła i z rozmachem trzasnęła im przed nosem drzwiami. Kolejna. Szanowny hokage Wioski Ukrytej w Liściach pomruczał chwilę pod nosem i skreślił coś w swoim kajeciku.
Wzięła kilka głębokich oddechów i powoli wstała z krzesła kierując się w stronę oszklonej szafeczki z lekami. Wyjęła z kieszeni fartucha kluczyk i kilkakrotnie przekręciła go w dziurce. Perhydrolium i proste odczynniki do wykrywania grupy krwi wraz ze strzykawkami wylądowały na biurku. Powoli otworzyła pierwszy lek. Mała ampułka pełna przeźroczystej, lotnej cieczy uspokoiła ją samym swym widokiem - perhydrolium, zażywane umiejętnie osłabiało kontakt ze światem, znieczulało na zewnętrzne bodźce i wprawiało w stan słodkiej obojętności. Było jednak bardzo rzadko używane przy operacjach, ponieważ trwale uzależniało. Sakura z wprawą nabrała ciecz do strzykawki i szybkim ruchem wbiła sobie narzędzie w żyłę. Perhydrolium było dla Sakury sposobem na ciche, łatwe i bezkrwawe samobójstwo bez śmierci. Umierało przecież tylko jej wnętrze. Nic wartego uwagi.
Wyciągnęła igłę spod skóry i bez emocji przyjrzała się kropli krwi spływającej ze strzykawki. Po niecałej minucie szybkim ruchem wrzuciła strzykawkę do kosza. Była gotowa na każdy, nawet najbardziej krwawy widok.
Spojrzała na zegarek zawieszony nad drzwiami; miała jeszcze minutę może dwie zabrała się więc za przygotowywanie roztworów. W chwili gdy do gabinetu wkroczył Sasuke kończyła już ostatni roztwór. Gestem zaprosiła go na krzesło nie zważając na jego naburmuszoną minę i ciskające gromy spojrzenie.
- Natnę ci teraz skórę i upuszczę trochę krwi do każdej z tych miseczek - wyjaśniła, biorąc do ręki dziwnie błyszczący kunai. Sasuke domyślił się, że jest on pokryty warstwą srebra - metal ten miał właściwości bakteriobójcze.
Gdy podał jej dłoń jego ciało znów przeszył dreszcz. Ręka zachwiała się.To musi się skończyć. Sakura skwitowała jego reakcję nieznacznym uniesieniem brwi. Pierwsza kropelka krwi spadła do miseczki. Różowowłosa nie odrywała wzroku od jego oczu.
- Właściwie dlaczego nie przyszedłeś na wizytę razem z Itachim? Brakuje mi tylko waszych teczek... - zapytała by przerwać niezręczną ciszę przerywaną jedynie kapaniem krwi. Wzruszył ramionami co jedynie poskutkowało bólem z nacięcia. Syknął zaskoczony. I odpowiedział.
- Szczerze mówiąc przychodzenie tu wydaje nam się obu kompletną stratą czasu - stwierdził zimno i natychmiast poczuł satysfakcję widząc nieme oburzenie medyczki. Odrobinę złagodził ton - Jednak skoro już ANBU jest takie irytujące to zdecydowaliśmy się złożyć wam wizytę. Oboje. Dziwnym trafem jednak dziś rano wpadł do naszego mieszkania Naruto i wrzeszcząc jak opętany wywlekł Itachiego na ulicę i tyle ich widziałem. Że niby jakieś rozpoznanie czy inny idiotyzm...
Powtórnie wzruszył ramionami. Sakura uśmiechnęła się w duchu. To była już prawie rozmowa! Nie dała jednak po sobie poznać tego entuzjazmu.
- To w stylu Naruto. Masz grupę krwi AB - poinformowała go, zerkając na miseczki. Sasuke skinął głową i wyszedł bez pożegnania. To by było na tyle z naszej uroczej konwersacji - zdążyła pomyśleć jeszcze medyczka.
____
Kobieta wrzasnęła i z rozmachem trzasnęła im przed nosem drzwiami. Kolejna. Szanowny hokage Wioski Ukrytej w Liściach pomruczał chwilę pod nosem i skreślił coś w swoim kajeciku.
- Wytłumacz mi jeszcze raz dlaczego ja to właściwie robię - zażądał Itachi z iście pokerową twarzą i głosem tak głębokim i spokojnym, że niemal dało się w nim utonąć. Od chwili, gdy niemal przemocą został wywleczony na ulicę i wtajemniczony w pewien dość osobliwy - by nie powiedzieć dobitniej, debilny - plan. Po tym nagłym i niespodziewanym zdarzeniu, które końcowo było skwitowane, krótkim acz dziecinnym "bo powiem Sasuke!" przez niego samego (Itachi zaczął się obawiać, że Konoha źle na niego wpływa) został zaciągnięty do każdego domu w wiosce, gdzie po uprzejmej i lodowatej rozmowie wręczał zaproszenia w cywilizowanych domach albo był witany trzaśnięciem drzwi przed nosem na mniej kulturalnych progach. Zasadniczo Itachiemu to nie przeszkadzało, ale świadomość, że jest jednym z najmniej lubianych (delikatnie mówiąc) mieszkańców wioski nie przyjemnie go uwierała. Kiedyś wzór do naśladowania, dziś przykład dla dzieci czego nie należy robić ze swoim życiem.
Wciąż jednak wątpił, że najlepszym na takie traktowanie remedium jest odwiedzenie każdego domu w wiosce na rozmowę. Naruto jednak miał - jak każdy hokage - silne argumenty i w końcu nawet tak zaciekły przeciwnik jak Itachi został pokonany siłą chłodnej, logiczną wypowiedzi jaką był wrzask urażonego jak dziecko hokage.
Ech, co za życie... Kolejne drzwi. Itachi nacisnął dzwonek.
- Dzień dobry, czy miała by pani chwilę by porozmawiać o... - Nie dokończył, ta stara gruba, grubiańska baba nawet nie dała mu na to czasu Widząc u swych drzwi Złego Mordercę Któremu Nikt Nie Ufa Itachiego z bojowym wrzaskiem zatrzasnęła drzwi przy okazji lekko obryzgując go śliną. Z obrzydzeniem starł ciecz z twarzy i wlepił pełen nienawiści wzrok w hokage.
- Wytłumacz mi jeszcze... - Naruto parsknął śmiechem.
- Mówiłem ci już, Saskue będzie miał najlepszą urodzinową imprezę-niespodziankę w całym życiu. Do najlepszych urodzin potrzebni są goście. Do tego zaś, by goście zechcieli przyjść należy przekonać ich że ich nie zabijecie, spaliście ich domów i nie będziecie tańczyć na ciałach poległych. Tak więc... - Tu Naruto wzruszył ramionami i uśmiechnął się tak, jak to tylko on potrafił. W tym uśmiechu była cała dobroć tego świata.
Itachi prychnął i nie odpowiedział. Kolejny raz nie dano mu dokończyć.
____
Witajcie! Jak widzicie powolutku zaczynam się przestawiać na szybkie dodawanie rozdziałów. Myślę, że kolejny ukaże się już w połowie stycznia. Szczerze mówiąc, troszeczkę się namęczyłam nad tym rozdziałem, ciągle mi coś w nim nie pasowało. Dalej zresztą nie wydaje mi się idealny. Resztę do oceny pozostawiam wam. A właśnie! Wiecie, co naprawdę motywuje do pisania nowego rozdziału? KOMENTARZE. Dlatego, proszę Was, spróbujcie jakoś docenić mój czas włożony w ten rozdział i w miarę swojego czasu pozostawcie tu jakiś ślad. Nie mówię tu tylko o pochwałach. Pamiętajcie, konstruktywna krytyka zawsze jest mile widziana!
Pozdrawiam i życzę wam wesołych, a przede wszystkim spędzonych w spokoju i rodzinnej atmosferze świąt i odjazdowego Sylwestra w doborowym towarzystwie! :)
*Próbny komentarz*
OdpowiedzUsuńHejo. Chciałam się zapytać, czy uporałaś się już z problemem, o którym pisałaś w zakładce "Pomoc"?
OdpowiedzUsuńCześć, tak, okazało się że były jakieś problemy z blogspotem. Dzięki za szybką odpowiedź :)
UsuńHej! Tak mi nasłodziłaś u mnie, że postanowiłam spojrzeć na to co tworzysz ty.
OdpowiedzUsuńPomysł jest dosyć... hm... specyficzny, bo znajduję w nim nigdy wcześniej nie spotkaną naturę braci Uchiha. Sasuke wzruszony zdjęciami i reagujący "dziwnie" na Haruno, Itachi jakiś taki mimo, że znienawidzony przez mieszkańców, wesoły. Co najdziwniejsze, podoba mi się to ^^ Z Sakury zrobiłaś nie wiem jak to określić, trochę dziwną osobę ze skłonnościami destrukcyjnymi. Kurcze... pomysł naprawdę niebanalny. W opisie bloga widziałam, że będzie to ItaSaku, mimo, że jestem zapaloną fanką SasuSaku zdarza mi się czytać również ItaSaku dlatego z chęcią będę śledzić dalsze losy twojego bloga ^^ Pozdrawiam serdecznie i dodaje cię do linków i obserwowanych i do wszystkiego innego byleby być na bieżąco :D Buźka :*
A więc tak, właśnie ogarnęłam że ty nie jesteś tą osobą "co mi nasłodziła" po prostu ta osoba udostępniła u siebie twój link. Ale gafa! Ale to nic, cieszę się że trafiłam na twojego bloga mimo wszystko xD
UsuńOj no taka już jestem nieogarnięta ^^
Hah, właśnie tak się zastanawiałam o co Ci chodzi bo chyba wcześniej nie byłam na Twoich blogach :) No, ale dziękuję za komentarz i dzięki temu Twojemu "nieogarnięciu" zyskałaś kolejną czytelniczkę swoich blogów :)
UsuńUwielbiam!
OdpowiedzUsuńDosłownie jaram się!
Sakura - narkomanka? Wow, tego jeszcze nie było.
Z niecierpliwością czekam na next'a! <3
Buziaczkii ♥
Zabieram się za przeczytanie Twojego bloga już od… dwóch dni. Kocham Cię za soundtrack. Aż musiałam sobie zapisać tytuły, bo teraz mi się wkręciły. ^^ Miło się przy nich czyta.
OdpowiedzUsuńW prologu był bardzo ładny opis Sakury i uczuć Sasuke względem drużyny 7. Przyznam Ci się, że czytałam kilka takich opowiadań o ich powrotach do wioski, ale Twój (pomimo tylko prologu i dwóch rozdziałów) już pojawił się w pierwszej piątce moich ulubionych. Nie, nie włażę Ci w tyłek i nie kłamię. Po prostu bardzo mi się podoba. A uwierz mi, jestem szczera do bólu.
Tak dobrze opisałaś końcówkę prologu , że aż pomarzyłam sobie o NaruSaku, a to przecież ItaSaku! Aż mi żal mojego liska…
Cieszę się, że piszesz z wielu perspektyw. Daje to czytelnikowi bardzo dobry wgląd na sytuację. Czuję kłótnię braci o Sakurę, czuję to. I bardzo mi się to podoba!
To Ty mi mówiłaś o "lekkim, dojrzałym stylu pisania", a sama jesteś o wiele lepsza ode mnie. Twoje rozdziały czyta się bardzo gładko i przyjemnie. :)
Buziaczki, Halszka :*