Ciche pukanie do drzwi gabinetu przebudziło Sakurę z drzemki. Było podejrzane. Haruno przyzwyczaiła się już, że drzwi otwierają się nagle wpuszczając do środka członków ANBU niosących ciężko poranionych towarzyszy. W chwilach, gdy między życiem a śmiercią była bariera zaledwie paru sekund nikt nie przejmował się konwenansami. Nikt też nie przejmował się wyrazem oczu Sakury i drżeniem spowitych zielonym blaskiem dłoni na widok kolejnego cierpiącego leżącego na nienaturalnie białej kozetce. Zawsze po takich wizytach medyczka drżącymi dłońmi otwierała szafeczkę z lekami gdzie stało perhydrolium i ignorując zawroty głowy brała się do sprzątania gabinetu. Ktoś zapukał znowu; Sakura przypomniała sobie, że wypada owego ktosia zaprosić.
- Wejść - powiedziała krótko, przysłuchując się brzmieniu własnego głosu. Piskliwy, wrzynający się w ucho i kobiecy, teraz dodatkowo zachrypnięty po chwilowej drzemce. Przetarła zaspane oczy i spojrzała na gościa. - Zawsze tyle trzymasz gości pod drzwiami? - Itachi Uchiha nie bawił się w powitania. Posłał jej zabójczy uśmiech psychopaty i bez zaproszenia rozgościł się na krześle ustawionym naprzeciwko biurka.
Sakura lekko jeszcze skołowana po drzemce przełknęła ślinę.Uchiha patrzył na nią hipnotyzującym wężowym wzrokiem od którego nie mogła oderwać oczu.
- Przyszedłem wypełnić tę zasraną teczkę - wyjaśnił litościwie przerywając ciszę i wbił ironiczny wzrok w butelki sake stojące wśród papierzysk na biurku. Nie dość, że opóźniona w rozwoju to jeszcze pijaczka - pomyślała rozbawiona Sakura.
- W zasadzie w twoim przypadku to formalność. Masz już uzupełnione teczki z czasów przed tym jak...
-... z pomącą Madary chcąc nie chcąc wymordowałem cały klan? - Z premedytacją ją prowokował. Sakura warknęła.
- ... odszedłeś z Wioski Liścia. W twoim przypadku wystarczy więc tylko ważenie, mierzenie i podpis.
Wzruszył ramionami. Czuł dziwne, jakby elektryczne dreszcze, gdy zdarzało jej się musnąć swoimi drżącymi, zimnymi dłońmi jego ciała. Całość tego nowego dla niego doświadczenia nie trwała być może więcej niż minutę jednak wryła się w jego pamięć i wiedział że szybko tego nie zapomni. Sakura ciekawiła go. Jako jedna z nielicznych w wiosce zdawała się nie pamiętać tego kim był kiedyś, ba! była wręcz miła. Jednak gdy tylko patrzył jej w oczy wrażenie lekko zagubionej w czasie i przestrzeni młodej kobiety znikało by zrobić miejsce weterance wojennej, której zielone zimne oczy ziały alkoholową pustką. Była zmienna i to mu się podobało. Itachi Uchiha lubił zmiany.
-Ważysz osiemdziesiąt sześć kilo - poinformowała go, gdy schodził z dziwnej zardzewiałej wagi.
Kilka skrobnięć na dokumentach z teczki później, Itachi miał przed sobą formularz w którym potwierdzał wszystkie zawarte w tejże teczce informacje.
Wstał z krzesła i wolnym krokiem ruszył do drzwi najwyraźniej nie bawiąc się również w pożegnania. Sakura odprowadzała go lekko zmieszanym wzrokiem, nerwowo odgarniając niesforne różowe kosmyki ze swojego nie tak znowu już dużego czoła.
Dziwny trzask spod jego buta przeszył cały gabinet. Podniósł z ziemi jakiś przedmiot - Sakura choć nie widziała, dokładnie wiedziała co to jest - i z powrotem ruszył do biurka. Później, jeszcze wiele razy myślała o tym wydarzeniu, a w jej umyśle powstawały różne scenariusze, jedne mniej drugie bardziej udane. Wracała do tej chwili i przeklinała Itachiego i siebie. Co by było gdyby...
Dziwny trzask spod jego buta przeszył cały gabinet. Podniósł z ziemi jakiś przedmiot - Sakura choć nie widziała, dokładnie wiedziała co to jest - i z powrotem ruszył do biurka. Później, jeszcze wiele razy myślała o tym wydarzeniu, a w jej umyśle powstawały różne scenariusze, jedne mniej drugie bardziej udane. Wracała do tej chwili i przeklinała Itachiego i siebie. Co by było gdyby...
- To chyba twoje - powiedział, delikatnie położył na biurku na wpół zużytą strzykawkę z perhydrolium.
- Och, no cóż znieczulałam jednego z pacjentów i... - przerwała. Blade ręce opadły na biurko akcie zakłopotania, a bladoróżowe włosy na czoło. Patrzył na nią z tym ironicznym zainteresowaniem w oczach jakie może towarzyszyć wysłuchiwaniu tylko naprawdę kalekiego kłamstwa. Czy wiedział, że perhydrolium już nie było używane i jak wpływało na ludzi? Czy choć trochę go to obchodziło?
Wykonał szybki ruch ręką - Sakura przez chwilę myślała, że ją uderzy - i odgarnął jej włosy z twarzy. Przez chwilę, która zdawała się trwać miliony lat bez słowa patrzyli sobie w oczy. Itachi - w zieloną pustkę, Sakura - w czerń, która zdawała się być nierealna.
-Czym... kim ty jesteś? - zapytał cicho, nieodrywając od niej oczu.
-Jestem zagadką. Odgadnij mnie - odparła szeptem.
Była tajemnicza i to mu się podobało. Itachi Uchiha lubił zagadki.
____
- Jak idą przygotowania? - Naruto wzdrygnął się na sam dźwięk tego głosu. Głosu tak spokojnego i wypranego z wszelkich emocji że aż zionącego groteską. I oczy, matowe oczy barwy obsydianu. I tak jak obsydian przyciągające wzrok.
Itachi Uchiha przerażał Naruto nie tyle swoją przeszłością o ile właśnie spokojem. Nie do pojęcia było dla młodego hokage, że ktoś może podchodzić do życia w równie obojętny sposób. On wręcz schodzi życiu z drogi - myślał Uzumaki. Już cały tydzień bracia Uchiha waletowali w jego dwupokojowym mieszkanku i nie sprawiali wrażenia, że w najbliższym czasie zechcą się wynieść. Naruto nie miał serce ich wyrzucać, zwłaszcza, że prace remontowe nad dzielnicą Uchiha nawet nie ruszyły z miejsca. I tak podejrzewał, że większą cześć dzielnicy zjedzą podatki.
Okazało się bowiem, że młodzi bracia by przejąć jakiekolwiek prawa do swojej ojcowizny muszą zapłacić podatek od nieruchomości - było to jedno z tych licznych małych świństewek skierowanych przez Radę Starszych do i tak już zubożałego po wojnie społeczeństwa i - nie bezpośrednio - do Naruto. Uzumaki bowiem starał się aktywnie walczyć z rabunkową polityką Rady i często prawem veta negował jej decyzje i wprowadzał reformy. Tym razem jednak hokage na sesji Rady poniósł sromotną porażkę w starciu z wielebną Kino. Trzeba było bowiem wiedzieć, że Uzumaki jak ognia unikał agresywnych staruszek. Bo - jak tłumaczył sobie - ani odpyskować takiej, bo nie dosłyszy. Ani użyć logicznego argumentu, bo nie usłyszy, a gdyby nawet usłyszała, to jej logika jest całkiem inna. Ani takiej wyzwać na pojedynek, bo to już pewna przesada, a w dodatku jak to tak bić kobietę... Naruto był więc w starciu z szanowną Kino bezbronny niczym nowo narodzone dziecię. I tak za każdym razem agresywna staruszka wygrywała. I to było dla ogłupiałego tym stanem rzeczy mężczyzny przerażające.
Itachi trochę mocniej niż zwykle odłożył kubek z kawą na stół, Naruto wybudził się z zamyślenia, odwiesił na wieszak swój płaszcz hokage i położył na stół dwie miseczki z parującym ramen.
-Och, jak na razie wszystko idzie dobrze, Itachi - san! Rozmawiałem z Hinatą - chan i zgodziła się użyczyć nam swojej rezydencji, a reszta naszych dawnych drużyn potwierdziła przybycie. Pani Kaganashi zgodziła się zadbać o jedzenie, a pani Sakoguchi zrobi gigantyczny tort, Kiba i Neji... - mówił swym zwykłym wesołym tonem, który wręcz ociekał optymizmem. Uchiha skinął głową. Przez tę odrażającą wesołość hokage czuł się jakby rozmawiał z pięciolatkiem. Wątpił zresztą czy Sasuke ucieszy jakieś przyjęcie urodzinowe. Był przekonany że brat podobnie do niego wolałby raczej mieć wreszcie własny dom i święty spokój.
- Do dwudziestego trzeciego lipca zostały cztery dni - stwierdził Uchiha.
- Damy radę - zapewnił Naruto siadając przy stole i dobierając się do miseczki z jedzeniem. - A gdzie właściwie jest Sasuke? I czy byłeś już w ANBU? Sakura - chan była dziś jakaś taka rozkojarzona. Zapytałem ją czy zje z nami, ale nie mogła, bo... - paplał Naruto pakując kolejne porcje ramen do ust.
- Na treningu. Spotkałeś się dziś z Sakurą? - Pytanie wraz ze złym, czarnym spojrzeniem wystrzeliło w jego stronę z prędkością światła i hokage cudem tylko uniknął udławienia się ukochanym ramen i własnym językiem.
- No tak - odparł, wciąż jeszcze kaszląc - Zaniosłem jej ramen bo ostatnio nic nie je i widzisz sam jaka jest chudziutka, a poza tym musiała potwierdzić przybycie na urodziny Sasuke i to, że załatwi sake, bo wiesz ona ma zniżkę na alkohol i... - tłumaczył się jak dziecko hokage. Itachi pierwszy raz spojrzał na niego z ciekawością, a w jego głosie niemal słychać było emocje.
- Czyli będzie na urodzinach Sasuke?
- Jak każdy, Hinata miała nawet pomysł by posadzić ją obok Sasuke, wiesz jak kiedyś jej się podobał... A dlaczego właściwie pytasz?
Oczy Itachiego zdawały się płonąć.
- Skoro to urodziny mojego brata powinien mieć dobre towarzystwo - odparł cichym i spokojnym głosem, patrząc wężowym wzrokiem na Naruto. - A Haruno Sakura... cóż, kiedyś ją nawet lubił. Choć wydaje mi się, że teraz tamta blondynka z kwiaciarni byłaby lepsza.
Przy kłamstwie nawet nie mrugnął okiem.
- Mówisz o Ino? - Naruto był oszołomiony. Może jeszcze jest szansa, żeby ja i Sakura...
- Nie interesuje mnie jej imię - wyznał szczerze - ważne, że Sasuke będzie zadowolony.
Odchodząc od stołu Itachi nie patrzył na szczęśliwą i zdziwioną twarz Naruto. Wiedział, że robi bratu świństwo skazując go na towarzystwo tej blond idiotki. Ale Itachi wątpił by Sasuke mógłby się poważniej zainteresować jakąś kobietą. Był na to, mimo całej swej potęgi i siły niemal równie dziecinny jak Naruto. A Sakura... Czas wreszcie zacząć myśleć o przyszłości, czyż nie?
____
Mała osada drwali o parę dni drogi od Konohy płonęła żywym, trawiącym ogniem. W fiołkowych, delikatnych oczach Suigetsu Hozuki płonął czysty, bezlitosny i oczyszczający gniew. I szaleństwo. Szaleństwo widoczne w białych, sklejonych potem i krwią włosach opadających na czarną od sadzy twarz. W śmiechu, który rozbrzmiewał w całej osadzie przerażając nielicznych do tej pory żywych bardziej niż ból i strata domu. Suigetsu wyszarpnął wbity w ziemię miecz i wolnym, spacerowym krokiem ruszył do studni na środku osady gdzie zbierano ocalałą ludność, wesoło pogwizdując w rytm krzyków. Nagły czerwony błysk, tak podobny i inny zarazem otaczającej go krwi zwrócił jego uwagę. Suigetsu zatrzymał się wpół kroku i wolno ruszył w stronę dziewczyny.
Miała piękne czerwone włosy i tęczówki pełne miłości i tęsknoty na widok których w jego oczach pojawiły się łzy. To przez dym - pomyślał, wiedząc że to źle oszukiwać samego siebie. Długie zgrabne nogi wykręcone były pod nienaturalnym kątem, a ubranie tak umazane błotem, że nie było się w stanie odgadnąć jego koloru. Choć Suigetsu wiedział. Znał na pamięć każdy jego fragment, widział je już przecież nie raz. Nachylił się nad czerwonowłosą i powoli wyłapał z powietrza ten nikły zapach kwiatów i arbuzów, którym pachniało jej ubranie.
Ona jest w tym zapachu - pomyślał patrząc z zawadiackim uśmiechem w pełne miłości znajome czerwone oczy.
Jest w tych rzeczach. Lustrował jej ciało bacznym spojrzeniem dostrzegając połamane okulary w pięści dziewczyny i małe ranki od oparzeń na całym ciele.
Lecz nie ma jej tu. Miecz gładko przebił się przez jej ciało, a czerwone oczy zgasły niczym świeca oblana wiadrem wody. Suigetsu starł krew z ostrza oderwanym kawałkiem bluzki, świeżej nieboszczki.
- Prawdziwa Karin została zabita przez Sasuke z klanu Uchiha, kochanie - powiedział z uśmiechem Suigetsu. - I pamiętam to wydarzenie bardzo dobrze. To jedno z moich najcenniejszych choć niekoniecznie ulubionych wspomnień. Zresztą, moja droga, prawdziwa Karin, na pewno nie wpatrywałaby się we mnie jak cielę w malowane wrota. Zaśmiałaby się tym swoim okropnie skrzeczącym, obrzydliwym śmiechem, który tak w niej kochałem i nazwała mnie idiotą. No, ale gdzie moje maniery!
Hozuki wstał i z szyderczym uśmiechem pokłonił się trzymanej przez ninaja w bieli dziewczynie w niebieskim jedwabnym kimonie, na którym przedstawione był morski świat pełen wodorostów i bajecznie kolorowych ryb. Mogła mieć najwyżej osiemnaście lat. Brązowe oczy, częściowo przysłonięte przez włosy wychodzące z misternego koka wpatrywały się w niego z nienawiścią.
- Witaj, Ildico, mistrzyni iluzji z Kraju Wody! Potrzebowałem partnerki na wizytę na urodzinach u kumpla i proszę! Znalazłem cię już po kilku miesiącach zaciętych poszukiwań! Jeśli mogę spytać - w kilku susach doskoczył do niej i poufale nachylił się nad dziewczyną - czy gdy chowałaś się tu wiedziałaś, że będę mordował wszystkich dopóki nie wyjdziesz?
Odwróciła wzrok. Nie było w nim poczucia winy tylko nienawiść. Zimna i bezlitosna.
-Och, rozumiem - Suigetsu bawił się w najlepsze, szalone fiołkowe oczy prześlizgiwały się po ciele dziewczyny. - I mimo to wyszłaś dopiero teraz, gdy już zaczynałem wykrywać twoją czakrę. Cóż, to wiele o tobie świadczy.
Dał znak i zakuto ją w kajdany. Syknęła z bólu. Tylko raz.
- Co, boli? - zmartwił się Suigetsu - Cóż, ma boleć. Nie lubię takich bestyjek jak ty, jednak chwilowo jesteś mi potrzebna. Och, na pewno razem będziemy się świetnie bawić!
Pchnął ją w stronę postaci w bieli i odwrócił się w stronę trupa dziewczyny. W jego miejscu w błocie leżały tylko brudne, połamane okulary. Hozuki schował je do kieszeni.
- Cóż chłopcy, wyruszamy! Zajmijcie się naszą piękną damą i pamiętajcie, że bardziej podoba mi się żywa i hym, hym nietknięta...
I ruszyli. Długą ciemną i krętą drogą przez las, zostawiając za sobą krew rozpacz i strach. Płonące osady i niepochowane trupy w rowach.
Czas wyrównać stare rachunki, mój przyjacielu. Dostaniesz najlepszy urodzinowy prezent na świecie. Biały oddział maszerował w stronę Wioski Liścia w morderczym tempie. Suigetsu Hozuki śmiał się, zabijał, wymachiwał mieczem i na zmianę pił to wodę to wódkę. Śmiał się, a w śmiechu tym było szaleństwo.Patrzył na świat niewidzącym, fiołkowym spojrzeniem, a w spojrzeniu tym była furia. Jego serce biło równo miarowo, a w jego wnętrzu była rozpacz i pustka, którą mogła wypełnić tylko zemsta.
Pomszczę Cię. Choćby to była ostatnia rzecz jakiej dokonam w życiu, pomszczę Cię. Obiecuję, Karin.
___
Witajcie, z okazji tego, że u mnie niemal już wszystkie oceny wystawione i jak to zwykle bywa z niemal wszystkich nie jestem dumna dodaję ten oto dołujący i jakiś taki depresyjny rozdział. Serio, to opowiadanie miało być słodko gorzkie, a gdy biorę się za pisanie to wychodzi mi tragedia za tragedią. :) No, ale może wam się spodoba. Dziękuję za te wszystkie miłe komentarze (te w starszych postach się usnęły bo jak zwykle coś popsułam, ale nie myślcie, że o nich nie pamiętam). Specjalne podziękowania należą się tutaj - fanfary - Naomi, która nie dość, że prowadzi wspaniałego bloga, to jeszcze każdym swoim komentarzem sprawia, że mam wielki uśmiech na twarzy i dalszą chęć do pisania. Dziękuję! :)
Uwielbiam czytać takie cudeńka w piątkowe wieczory po zimowych spacerach. Do tego jeszcze bawarka i nic więcej mi nie potrzeba. :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie mi się czytało. Nie czułam przymusu w rozdziale, a uwierz mi czasami można go wyczytać.
Zaintrygował mnie również wątek Suigetsu. Nie spodziewałam się, że wpleciesz os takiego do opowiadania, ale to pozytywne zaskoczenie. :)
Pozdrawim, Halszka :3
Och, czuję się zaszczycona tym wyróżnieniem. Bardzo się cieszę, że moje komentarze tak dobrze na Ciebie wpływają, ale czyż może być inaczej, gdy Twoje opowiadanie tak bardzo mnie uszczęśliwia?
OdpowiedzUsuńDosłownie usychałam w oczekiwaniu na nowy rozdział, więc dzisiejsza niespodzianka ucieszyła mnie podwójnie. Itachi... Kurde! Jak ja go uwielbiam, nie wiem czy mi kiedyś przejdzie. I sposób w jaki go kreujesz jest po prostu mistrzowski. Ta scena z Sakurą była wspaniała. Szczerze powiem, że zaczyna mi powoli brakować słów, by wyrazić mój zachwyt. Powiem tylko, że z zapartym tchem czekam na dalszą część historii. Trzymam kciuki, by wena nigdy Cię nie opuszczała i byś nie kazała więcej tak długo czekać. No i (nie lubię wytykać błędów, ale) w miejscu, gdzie ręce Sakury opadły na biurko, masz powtórzenie.
Trzymaj się cieplutko.
~Naomi
Wyznam ci coś szczerze... Codziennie wchodziłam tu z nadzieją na nowy rozdział. Nie myśl sobie że zmyślam! :)
OdpowiedzUsuńFakt, opowiadanie ma słodko gorzki posmak, jest troszkę ironiczne ale i zabawne. Nie mów proszę, że wychodzi ci tragedia, bo tak nie jest! Piszesz lekko, płynnie się czyta, potrafisz zainteresować czytelnika, brawo! :) Sakura jest troszkę tragiczną postacią z tego co zauważyłam... Podoba mi się podejście Itachi'ego i to jak załatwił sprawę z Sasuke i siedzeniem obok niego Ino :D No i Suigetsu... powiedz mi czy dobrze zrozumiałam, że on zabił Karin? Wybacz mi jeżeli nie doczytałam czegoś uważnie ale chora jestem i ciężko mi się myśli :D
Dużo weny i pisz szybko następny rozdział
Buziaki :*
Witam :)
OdpowiedzUsuńPrzekopałam z dwadzieścia blogów o "Naruto" zanim trafiłam tutaj. Powoli traciłam już wiarę w to, że istnieje jeszcze jakaś pisarka, która mnie zaciekawi a której nie znam. Jesteś jedną z trzech pisarek, które przywróciły mi wiarę w ludzi.
Muszę przyznać, że to opowiadanie cholernie mi się podoba. Pierwszy raz ktoś tak wykreował postać Sakury i niezmiernie mi się to podoba. Jednak najbardziej przypadło mi do gustu to jak przedstawiasz Itachi'ego! Widać tutaj sporą różnicę między braćmi, zwłaszcza w psychice.
Nie spodziewałam się tego, że Itachi specjalnie podpowie Naruto coś takiego. Ale muszę przyznać, że jego zachowanie w jakimś stopniu mi imponuje i sprawia, że czuję się z niego dumna. Ach... Sprawa z wojną i jej konsekwencjami także została tutaj dobrze rozegrana. Nie pomyślałabym jednak o tym, że Sakura będzie cierpiała na hemofobię. Najdziwniejszy jest dla mnie jednak sposób jej walki z tym, ale to tylko pokazuje, że Haruno nie jest tak silna psychicznie ja się wszystkim wydaje.
Sasuke... Sasuke to Sasuke i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w pewnym stopniu zostanie on na zawsze dzieckiem wysoko w siebie zapatrzonym.
Cieszę się, że chociaż Naruto nie stracił jakiegoś optymizmu, mimo, że jest on na swój sposób dziecinny to powoduje, że delikatnie się uśmiechem. Ciekawi mnie czy nadal będzie miał pretensję do braci/konkretnego brata, jeżeli jego relację z Sakurą się pogorszą.
Zupełnie zaskoczyłaś mnie Sui'm i wielką miłością do Karin. Coś czuję, że będą to bardzo emocjonujące urodziny.
Ach! A najbardziej ciekawi mnie reakcja Sasuke na imprezę-niespodziankę xD
Muszę przyznać, że urzekł mnie Twój styl pisania, opowiadanie czyta się niezwykle przyjemnie. Zauważyłam kilka błędów, ale jest ich niewiele i nie rzucają się tak bardzo w oczy.
Pozdrawiam serdecznie, życzę napływu weny :)
Dodaję do linków
www.crying-in-deep-red.blogspot.com
Masz naprawdę talent do pisania. Wszystko super można sobie wyobrazić i jeszcze tak... trzyma się kupy ;D Podoba mi się! I + za wygląd bloga. Bardzo ładny ;)
OdpowiedzUsuńBtw jeśli chcesz to wpadnij do mnie (czytelników też zapraszam) (komentarze i obserwowanie mile widziane XD) Dzisiaj wyszedł pierwszy rozdział ^^
Zapraszam i pozdrawiam! ^w^
sztuka-to-eksplozja-katsu.blogspot.com
1.Kiedy kolejny rozdział? ;3
Usuń2. Chciałabym Cię poinformować, że u mnie jest Post Walentynkowy i serdecznie zapraszam do poczytania ^^
http://sztuka-to-eksplozja-katsu.blogspot.com/
Nie wiem od czego zacząć, więc może od początku.
OdpowiedzUsuńMasz genialny szablon, po prostu cudo! A piszesz rewelacyjnie. Masz super styl, na luzie, ale też i trochę poważny. Wszystko się ze sobą zgadza i nie ma żadnych niezgodności. Fabuła jest strasznie wciągająca i ciekawa.
Nie wiem co jeszcze napisać. Może coś o postaciach... No cóż, Sakura jest moją ulubioną postacią tak samo jak Itachi. Byłoby świetne gdyby byli razem, kocham tą parę<3 Nawet jeśli Sakura będzie z Sasuke to i tak będę czytać twojego bloga. Naruto szóstym hokage? Ciekawe. Szkoda, że Piąta nie żyje:(
Jedyna rzecz, która mnie smuci to to, że rozdziały pojawiają się trochę rzadko, ale rozumiem, że każdy ma swoje powody i obowiązki.
Życzę dużo weny i czekam na next
Pozdrawiam <3
Marzycielka
Ja chce kolejny rozdział. *.* . Uwielbiam blogi o Sakurze. + Boooski szblon. Zazdroszczę talentu do pisania.Te wszystkie opisy, rozmowy, emocje. Świetnie opisanie. Mimo, iż jestem tu pierwszy raz zaczęłam czytać od początku. I będę czytać do końca :D Życzę weny i czekam na nn + Nie wiem czy lubisz blogi MinaKushi, bo chciała bym zaprosić cię do siebie.
OdpowiedzUsuńhttp://kushina-live-story.blogspot.com/
Życzę weny