Ponura cisza baru przerywana była jedynie szumem
przytłumionych głosów. Itachi wygodniej usadowił się na krześle. Sam nie
wiedział jak wylądował w tym miejscu. Po rozmowie z Uzumakim długo spacerował
po wiosce, przyglądał się wracającemu do normy życiu mieszkańców. Później
skierował się do ruin, labiryntu wciąż jeszcze nieodbudowanych domów gdzie
biedota będąca wcześniej klasą średnią wciąż z uporem maniaka starała się
odbudować powalone przez wojnę domy. Dalej rozciągał się już tylko pas wąskiego
półświatka, szumnie określany slumsem gdzie mimo zakazów hokage kwitł handel narkotykami
czy ludźmi, a najęcie kogoś do mokrej roboty było łatwiejsze niż wyjście z
dowolnego lokalu ze wszystkim zębami.
Itachi jednak nie bał się pospolitych opryszków, a jego
obojętne czarne spojrzenie uciszało nawet największych mafijnych bonzów. Wokół
Uchihy unosiło się bowiem coś bezlitosnego, aura jakaś, która wyprowadzała z
równowagi psychicznej większość ludzi którzy się z nim spotykali. Gdy szedł
wolnym krokiem przez slums i leniwie lustrował otoczenie ludzie niemal
rozstępowali się by przypadkiem nie dotknąć jego czarnego płaszcza. Dlaczego więc wylądował w tej melinie? Sam nie
wiedział. Może by się oderwać od życia do jakiego nie przywykł w tej
zapomnianej przez Boga wiosce? By zniknął mu z oczu wiecznie szczebioczący
Naruto? By schlać się na umór tak jak za dawnych złych czasów?
Prawda była taka, że najzwyczajniej w świecie się nudził.
Tamto życie, mimo że krwawe i złe, niosło ze sobą jakąś adrenalinę, dawało
zapomnienie. Teraz, wracając do Konohy i spokoju nużących, łatwych misji sam
wystawił się swojej przeszłości na pożarcie. Pozwolił, by wspomnienia domu,
bliskich i dawnego życia wracały i rozszarpywały jego duszę kawałek po kawałku.
Z cichym westchnieniem rozejrzał się po sali pełnej takich
jak on ludzi bez przyszłości i planów na życie. Człowiek bez oka pijący przy
barze, dwie ubrane w brudną fioletową materię postacie siedzące zaraz przy
drzwiach, trzy raczej brzydkie, mocno umalowane kobiety, ubrane w krótkie żółte
szmatki nie pozostawiające złudzeń co do ich profesji. Było jeszcze kilku
zanadto umięśnionych mężczyzn (Itachi z pogardą
zauważył że były raczej to mięśnie sztucznie „napompowane” niż wyrobione
ciężką pracą.) i – przy stoliku z wydrapanym napisem „ KAŻDY NINAJA DUPA, KIEDY
WROGÓW KUPA” – staruszek o wyglądzie i zachowaniu menela pijący tanie wino o
zachęcającym zapachu wiśni i siarki. Odwrócił się, chcąc zobaczyć kto zajął
stolik w kącie, najmniej oświetlony czy rzucający się w oczy i zauważył ją - jeszcze jedną
ofiarę własnych wspomnień. Różowe włosy opadały na stolik, plecy i dekolt
kobiety, kryjąc opięte czarną bluzeczką piersi. Ta czerń silnie kontrastowała z
bielą jej skóry i kruchością sylwetki. Wydawała się nie na miejscu.
Jeśli nawet zdziwiła go obecność Szanownej Pani Medyk nie
okazał tego po sobie. Stłumił w sobie chęć by przysiąść się do niej - o wiele
ciekawiej było wpatrywać się w nią z ukrycia, gdy nie miała pojęcia o jego
obecności. Teraz widział ją prawdziwą. Zapewne i tak woli być teraz
sama - zdawał się mówić głos w jego głowie.
Zamówiła sake, podobnie jak on. Uśmiechnął się kącikiem ust,
gdy szybko wychylała kolejne kolejki przechylając kieliszek jednym energicznym ruchem sztywnego nadgarstka.
Zdradzało to, że sławetne uzależnienie Piątej przeszło na nią wraz z talentem
do leczenia. I podobnie jak Piąta wolno wpadała w alkoholowy ciąg chcąc ponieść
się fali, wypłukać resztki człowieczeństwa i wspomnień.
Najprostsze wyjście - pomyślał wtedy Itachi - oszaleć.
Przestać kontrolować sytuację. Kolejna butelka. Zagłębić się w morzu
alkoholu i już nie wrócić. Zamieszkać z własnymi demonami. Bo wtedy już nie ma
czego się bać. Wszystkie strachy związane z tym światem. Z Konohą. Z
życiem. Wyzwolić się od tego. Och, to takie wygodne...
Patrzył jak powoli zapija się i traci panowanie. Nikt nie
zwracał na nią uwagi. Tu nie było Naruto i reszty p r z y j a c i ó ł.
Nie było pacjentów. Nie było ANBU. Tu było życie brutalne, rzeczywiste,
okrutne. I obojętne.
Nie wiedząc dlaczego to robi wstał i powoli ruszył ku niej
przez salę. Przysiadł się. Nie okazała zdziwienia. Wyraz twarzy jej twarzy
błąkał się między granicami autyzmu a całkowitą obojętnością. Oczy miała
błędne, pijane, cudownie matowozielone. I puste.
Nie wiedział co powiedzieć więc po prostu wpatrywał się w
nią badawczo ze źle skrywaną ciekawością. Była aniołem. Zepsutym aniołem z
rozpaczliwie pustymi oczami i martwą
twarzą porcelanowej lalki. Odstawiła butelkę kierując na niego wzrok i
uśmiechnęła się, swym anielskim uśmiechem w którym nie było nawet śladu
wesołości.
- Brakowało mi twego milczenia, Itachi. - Głos miała cichy,
kobiecy i piskliwy. Itachiego przeszedł dreszcz. I dziwne uczucie zadowolenia.
Itachi odwzajemnił uśmiech. Paskudnym, złym uśmiechem przywodzącym na myśl pękającą
ranę.
Siedzieli w ciszy przerywanej jedynie stukaniem maleńkich
szklaneczek i chlupotem sake. Itachi nie był nachalny tak jak Naruto, nie
naciągał jej na zwierzenia, nie przytłaczał swoim wsparciem. Mimowolnie zaczęła
mu się przyglądać - najpierw ukradkiem, a później - ośmielona brakiem jego
reakcji - coraz śmielej.
Bez wątpienia był mężczyzną przystojnym lecz o wyglądzie
bardzo niepokojącym. Czarne ubranie. Czarne, sięgające ramion włosy. Czarne
oczy. I wejrzenie diabła.
Miała nieodparte wrażenie, że Uchiha wie o czym myśli, wie
że obawia się go. Że zauważył, iż najlepsza medyczka świata jest niczym więcej
niż ładnie opakowanym żywym trupem. Bo
prawdziwa Sakura Haruno zginęła dawno temu. Zginęła w dniu w którym pierwszy
raz musiała dobić własnego pacjenta, człowieka oddanego po jej opiekę. Nazywał
się Hiroshi - przemknęło jej przez myśl - Miał błękitne oczy, szesnaście
lat i poszatkowane bombą puszkową flaki. Wspomnienie krwi na białych
dłoniach i błękitnych oczu tak niewinnych i pełnych cierpienia utonęło na
chwilę w kolejnej szklaneczce wódki.
Milczenie między nimi i ciche szepty przy innych stolikach.
Itachi kątem oka obserwował jak jeden z pompowanych mięśniaków zaprasza umalowane
damy w żółtym do swego stolika. Skwapliwie przyjęły propozycję i jak hieny
dopadły się do alkoholu na stole uprzednio siadając na kolanach swym towarzyszom.
Z zamyślenia wyrwał go głos Sakury.
- Jak sobie z tym poradziłeś? Z zabijaniem? - zapytała,
odstawiając naczynie na brudny, zapewne od lat niewycierany stół. Pytanie
zaskoczyło ich oboje : ją - bo nie spodziewała się, że wypowie na głos swe
myśli, jego - bo nie spodziewał się, że różowowłosa jeszcze się odezwie.
Zaskoczenie pogłębiło się jeszcze, gdy stała się rzecz bardziej
nieprawdopodobna. Itachi odpowiedział szczerze.
- Za pierwszym razem to nie było takie proste. - Wolno
artykułował słowa jakby badając brzmienie własnego głosu. - W głowie czułem
ból, a w sercu niepokój.
Przerwał patrząc na nią uważnie. Wpatrywała się w niego
urzeczona. Kontynuował więc. Coraz ciszej i coraz krótszymi zdaniami.
- Ręka lekko drżała i chciało się rzygać. Gdy pierwszy raz
opadało ostrze... ja...
Sakura poruszyła się nerwowo na krześle, szklaneczka alkoholu
zatrzymała się w połowie drogi do ust medyczki, blada dłoń zacisnęła się na
naczyniu. Żadne z nich nie zwróciło na to najmniejszej uwagi.
- Ja... nie mogłem patrzeć i nie czułem się dobrze.
Trzask tłuczonego szkła przerwał ciszę. Ból z zaciśniętej w
pięść, pokaleczonej dłoni przerwał otępienie medyczki. Strużki krwi mieszały
się z alkoholem, szkło wbijało się w ranę. Uśmiechnął się paskudnie, a w
uśmiechu tym była ciekawość i rozbawienie. Sakurze przeszły ciarki po plecach
jednak nie oderwała od niego wzroku i pozornie spokojnie schowała dłoń pod stół.
Nie okażę słabości.
- Co było później? - Jej głos piskliwie przeszył
ciszę.
- Cóż, w miejscu takim jak Akatsuki czas wątpliwości szybko
mija. Nie ma czasu na myślenie, bo tam się nie myśli tylko zabija...
Drgnęła. Ciepło krwi powoli rozlewało się po jej skórze,
oczami wyobraźni widziała czerwoną ciecz na swej bladej dłoni i błękitne oczy Hiroshiego wpatrzone w nią z
zrozumieniem i ufnością gorszymi niż uderzenie w twarz . Z trudem powstrzymała
się od wymiotów. I od panicznego, nieludzkiego krzyku.
- Jesteś najlepszym medykiem świata - podjął po chwili,
która zdawała się trwać wieczność - dlaczego nie uleczysz swojej dłoni?
Dam radę. Posłusznie położyła rękę na stole i
rozwarła wciąż jeszcze zaciśnięte w pięść palce. Krew pięknie kontrastowała z
jej białą skórą. Dam radę. Zielone spojrzenie powędrowało w dół. Usta
pociągnięte wiśniowym błyszczykiem skrzywiły się z obrzydzenia. Dam radę. Sakura zebrała zieloną czakrę
w zdrowej dłoni. Zbliżyła zakrwawioną rękę do światła. I zemdlała.
Itachi Uchiha spojrzał na leżącą przed nim kobietę i zaśmiał
się cicho. Jego przypuszczenia okazały się słuszne. Sakura Haruno bała się
krwi. Życie nigdy nie przestanie
zadziwiać mnie ironią. Zaczynali jednak przykuwać uwagę innych, czas więc
było udać się w inne miejsce. Mógłby ją teraz tutaj zostawić, nie miałaby mu
tego za złe. Zapewne cieszyłaby się, że nie musi przed nim obnażać swojej duszy
w kalekim i pozornie spokojnym wyjaśnieniu jakże prostej przyczyny omdlenia –
słabości psychicznej. Wstał i cicho zasunął krzesło.
Spojrzał jeszcze raz na leżącego przed nim anioła. Na jej
piękną bladą twarz. Teraz, gdy jej puste zielone oczy były ukryte pod powiekami
wyglądała zaskakująco niewinnie. Różowe włosy opadły na czoło więc odgarnął je.
Zaskakująco delikatnie.
Gdy wychodził z baru żegnała go głucha, złowroga cisza. Bezwładne
ciało Sakury Haruno leżało w nienaturalnej pozycji. W jego ramionach. Itachi Uchiha czuł jej ciężar i przyjemną
mieszaninę zapachów wiśni i sake, którą pachniały jej włosy. Dziwne ciepło
rozlało się w jego sercu, wywołało uśmiech na twarzy. I mętlik w głowie.
_____
- Z d r a j c a.
Sasuke odwrócił się gwałtownie zmierzył wzrokiem trójkę stojącą przed nim.
Sai, czarnowłosy dziwak, jego zastępca w Drużynie 7, wciąż jeszcze był fałszywie uśmiechnięty. Sasuke miał dziką ochotę zetrzeć ten uśmiech własną pięścią, zmyć go z tej jego perfidnej twarzy krwią. Nie zrobił tego. Naruto bardzo dobitnie uświadomił mu co się stanie, gdy użyje przemocy na jakimś mieszkańcu wioski.
Kiba Inuzuka i Shino Aburame nie odezwali się ani słowem jednak Uchiha widział - albo zdawało mu się, że widzi - radosną bezczelność w ich oczach. Jego oddział ANBU. Jego "nowa rodzina" jak określił ich Naruto, gdy kilka dni temu powierzał mu stopień porucznika w Nocnej Straży Konohy.
Dla Sasuke było gorzką ironią, że jednym z jego najważniejszych celów jako ninaja było chronienie wioski jakiej przez dobre pół życia nienawidził. Odwrócił się od Konohy plecami, pewny, że Wioska wkrótce przestanie istnieć. Ale Konoha przetrwała. I pamiętała o wszystkim.
Zdrajca. Jedno krótkie słowo, obelżywe i tym bardziej obraźliwe, że słusznie opisujące jego charakter. Tak prawdziwe i szczere, że Sasuke był pewien, że nie będzie go w stanie przyjaciołom wybaczyć ani zapomnieć. Gniew znów go ogarnął, w czarnych oczach zapłonął ogień.
- Jeżeli wypowiesz to słowo jeszcze raz... Zabiję cię. - Głos miał spokojny, ciało rozluźnione, postawę obojętną. To w środku płonął ogień obrażonej dumy, w ogniu tym spopielały się resztki rozsądku.
- Nie zrobisz tego - odparł Kiba, który jednak mimo wszystko przestał się uśmiechać. - Naruto odda cię pod sąd wojskowy, a wtedy...
- Sprawdzimy to? To krótkie słowo i widzę, że łatwo pojawia się na twoich wargach...
Sasuke uśmiechnął lekko, arogancko. Nawet nie spojrzał na Kibę. Jego czarne spojrzenie nie odrywało się od Saia. Rzucało wyzwanie. A oto Sasuke Uchiha, proszę państwa. Człowiek, który nie ma nic do stracenia.
_____
Witajcie :) Dziś rozdział nie dość, że krótki to jeszcze złożony tylko z dwóch części, ale i tak jestem zadowolona bo po pierwsze wreszcie go skończyłam i to nawet w terminie, a po drugie jest w nim chyba moja pierwsza dłuższa akcja z Sakurą i Itachim. Całość może troszkę niejasna i pewnie jakieś błędy się znajdą (ale tu akurat liczę na Was, ja już nie mam siły czytać tego rozdziału po raz kolejny) ale mam nadzieję że się spodoba :) Przepraszam, że na niektórych Waszych blogach długo mnie nie było - kłopoty z Internetem i życie osobiste. Postaram się to szybciutko nadrobić. A co do Was... Czytajcie, komentujcie, piszcie nowe rozdziały na Wasze blogi,a jutro pobijajcie rekordy w jedzeniu pączków! :)
Bardzo udana notka :) Nie powiem twój blog jako jedyny ukazuje ten prawdziwy ból, który naprawdę dociera do czytelników co muszę ci przyznać jest sztuką :) Mam jedynie małą proźbę, jestem typem czytelnika który lubi, a wręcz ubóstwia dużo wiedzieć, od razu informuje że moją ulubioną postacią jest Sakura i bardzo chciałabym abyś chociaż krótko opisała mi jaki mają stosunek do niej znajomi, co o niej myślą, wiem że jestem upierdliwa ale gdybyś mogła przesłać mi to chociaż na Gmaila bardzo byłabym Ci wdzięczna :) Ah i jedno bardzo ważne pytanie w jaki paring zamierzasz zainwestować?? :D Eh..... stwierdzam że strasznie jest mi żal Sakury, Itachiego i Sasuke, nie mogli by chociaż jednego wieczoru spędzić razem, po wyżalać się, wyrzucić z siebie to wszystko (może poprzytulać troszeczkę B}}} ) I mam nadzieje że za to co różowowłosa wycierpiała mieszkańcy traktują ją z należytym szacunkiem oraz że ich nastawienie do Panów Uchihów niedługo się zmieni :) Moje małe marzenia...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ohayo :) Cieszę się, że jest nowy rozdział, uprzyjemnił mi on wieczór ^ ^
OdpowiedzUsuńNa początku powiem, że znalazło się kilka błędów, kilka literówek, powtórzeń oraz niejasnych zwrotów. Generalnie ostatnio dość często radzę autorką zatrudnienie BC. Jest to dobra opcja, sama byłam BC pewnej dziewczyny i po tym jak ukazałam jej z czym ma problem pisała dużo poprawniej :)
A teraz wracam do rozdziału, jak zwykle muszę się rozgadać nie na temat xD Podobał mi się ten wątek z Sakurą i Itachi'm, chociaż sądzę, że mogłaś troszeczkę bardziej skupić się na opisie przeżyć wewnętrznych, bo bardzo dobrze Ci to wychodzi. Wyjaśnił się powód fobii Haruno i mam nadzieję, że uda jej się z tego wyjść.
Mówiłam już, że uwielbiam jak opisujesz Itachi'ego? :) Pewnie się powtarzam, ale naprawdę mi się to podoba.
Poza tym widzę, że realistycznie podchodzisz do powojennej wioski i podejściu mieszkańców do zdrajców. Jest to ważne, ludzie od tak nigdy nie zaczną nikogo inaczej traktować.
Odbiegnę od tematu: co do dziewczyn w żółtych strojach - w średniowieczu na terenach przede wszystkim europejskich (m. in. również w Polsce :)) taki kolor ubioru oznaczał właśnie panny lekkich obyczajów, zdrajców oraz Żydów. Od taka ciekawostka, chociaż możliwe, że o tym wiesz xD
Cóż ja wolę nie pobijać rekordów w jedzeniu pączków xD Dieta i ćwiczenia mi w tym przeszkadzają xD Ale ze swojej strony życzę smacznego :)
Pozdrawiam gorąco! :)
www.crying-in-deep-red.blogspot.com
Dzięki za opinię. I jestem pod wrażeniem, że tak szybko ktoś znalazł odniesienie do panienek w żółtym. :) Lubię dodawać takie smaczki do opowiadania i cieszę się, że ktoś zwrócił na to uwagę.
UsuńO, widzę nie tylko ja w tym roku na diecie. Życzę wytrwałości w ćwiczeniach bo u mnie z tym niestety najgorzej :)
Nie musiałam szukać długo :) Wiem o tym od dość dawna. Zajmuję się rekonstrukcją historyczną, średniowiecze to jedna z moich największych pasji :) Miło, że znalazła się jeszcze jedna autorka, która lubuje się w takich ciekawostkach ^ ^
UsuńKlucz do sukcesu to pilnowanie się, jedzenie o stałych porach i regularne ćwiczenia :D Ja jak już zacznę to wchodzi mi to w krew.
Jejciu, jejciu, nowy rozdzialik!
OdpowiedzUsuńCzasu tak mało, a komentarz do napisania, więc będę się streszczać.
Szkoda, że tak krotko, ale lepsze to niz nic :)
Błędów nie znalazłam. No, ale ja po prostu nie zwracam na nie uwagi.
Sakura i Itachi <3 Mam nadzieję na więcej takich scen, bo opisujesz je po mistrzowsku. I jeszcze jak Sakura zemdlała, a Itaś zastanawiał się co zrobić i potem ją niósł, to po prostu było genialne.
Dobrze rozumiem? Sasuke i Sai razem, w jednym oddziale Anbu? Czuję, że będzie się działo.
Rekordu raczej nie pobiję, ale dzięki i tobie też życzę udanego obżarstwa :)
Czekam na next
Pozdrawiam
Anika-chan, kiedyś Marzycielka
Piszesz świetne opowiadanie, wspaniale się czyta ! Poprawiasz mi tym humor :) Pozazdrościć zdolności ;)
OdpowiedzUsuńDezerter! Do tego jedna z moich ulubionych piosenek. Czyżbym tylko ja zauważyła?
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle mi się podobała, nie lubię przesłodzonych histori, dlatego dobrze mi się czytało.
Weny, weny i jeszcze raz weny.
Dziękuję. Proszę, proszę kolejna osoba coś wyłapała, gratuluję. Masz dobry gust jeśli chodzi o piosenki :)
OdpowiedzUsuńSzczerze, to myślałam, że nigdy się nie doczekam... Każda przerwa między rozdziałami, wydaje się być wiecznością.
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy, niedawno wróciłam z pracy, jestem padnięta i ledwo widzę na oczy, ale... nie mogłabym spać, gdybym sobie odpuściła.
Rzeczywiście, rozdzialik dość krótki, ale ja doceniam każde napisane przez Ciebie słowo. Wątek z Sakurą i Itachim wyszedł mistrzowsko. Wątki poboczne zostały idealnie wplecione między dialogi głównych postaci i to sprawia, że Twoje opowiadanie czyta się jak świetną powieść. Nie wiem, czy mogłabym coś jeszcze dodać.Może to, że sprawiłaś, iż czuję się świetnie w środku i czekam na kolejny rozdział, chociaż to pewnie znów okaże się wiecznością.
Pozdrawiam Cię gorąco i życzę nieskończonych pokładów weny.
~Naomi
Witam, zostałaś nominowana do Liebster Award. Szczegóły na blogu www.crying-in-deep-red.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hej. Nominuję Cię do Liebster Award. Więcej info u mnie.
OdpowiedzUsuńsakuita-loveme.blogspot.com
Jak sie ciesze, ze udalo mi sie trafic na Twoj blog :) Od dluzszego czasu szukalam czegos przyzwoicie napisanego w tematyce ItaSaku i oto jest :) Takze dolaczam do grona czytelnikow, czekam na rozwiniecie sie akcji - az strach pomyslec co szykuje Suigetsu w "prezencie" dla Sasuke. Bardzo podoba mi sie motyw wypranej (jak mam w zwyczaju mowic dosadniej wyrzyganej) psychicznie po wojnie Sakury. Swietnie to opisujesz i choc nie przepadam za jej postacia, w Twojej kreacji sie zakochalam :) Moze Czarny Ksiaze Uchiha wyciagnie ja z dolka, a raczej olbrzymiej wyrwy? No, w kazdym razie nie moge doczekac sie wiecej!
OdpowiedzUsuń