sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 5

Ocknęła się. Itachi z całą pewnością mógł stwierdzić ten fakt na podstawie pijackiej czkawki i coraz bardziej nachalnego wiercenia się różowowłosej. Chłodne, wieczorne powietrze ocuciło ją lecz niestety nie sprawiło, że w jednej chwili stała się trzeźwa. Krótko mówiąc Sakura Haruno była na progu tego co brutalnie określał uchlaniem się na smutno. W jego ramionach. W slumsach. O trzeciej nad ranem.
- Widziałam, podawali sobie z uśmiechem dłonie, widziałam, siadali na tronie w koronie. - Ona śpiewa - uświadomił sobie Uchiha po raz kolejny brutalnie zawiedziony otaczającą go rzeczywistością. Schlana w trzy dupy Szanowna Pani Medyk śpiewała pijacką pieśń jednocześnie chichocząc histerycznie. Co najdziwniejsze jednak, śpiewała pięknie.Czysta melodia jej głosu w tej znanej żołnierskiej pieśni kazała mu stanąć i słuchać w milczeniu. Uszanować piękno. Okazać respekt i szacunek przed czymś, czego nigdy nie miał okazji zrozumieć.
-Widziałam, chodzili po sobie butami, widziałam, jeździli po sobie czołgami.  - Harmonijna, piskliwa melodia jej przepitego głosu w połączeniu z tymi słowami sprawiały , że czuł niepokój.
-Widziałam, wyrywali sobie ścierwo zębami, widziałam, grozili sobie schurikenami...
Jej głos po ostatnim słowie urwał się tak gwałtownie, że Itachi miał wrażenie jakby oblano go wiadrem lodowatej wody. Zapadła głęboka i brzęcząca w uszach cisza przerywana jej czkawką i śmiechem. Niepewnie zasiadł na ławce nieopodal błądząc wzrokiem w poszukiwaniu punktu na którym mógłby dłużej zawiesić wzrok nie wyglądając przy tym na niedorozwiniętego debila. Niestety, jedynym punktem wartym uwagi w całym tym otoczeniu była Sakura.
Jej włosy lśniły i delikatnie pachniały przyjemną mieszaniną zapachów wiśni i sake, a delikatna, biała skóra zdawała się być wręcz przeźroczysta w świetle luny i lekko zdezelowanej ulicznej latarni świecącej w obrzydliwym pomarańczowawym kolorze. Itachi zdawał sobie sprawę, że to co kryje ta nieludzka uroda nie jest już tak piękne ani anielskie. Nie przeszkadzało mu to jednak wpatrywać się w nią z zachwytem. Była taka delikatna i nieskalana, taka brudna i zepsuta zarazem. Było w niej coś, co sprawiało, że miał ochotę zagłębiać się coraz bardziej w jej wnętrze, psychikę i jestestwo, uleczyć ją, wąchać zapach jej włosów i wpatrywać się w nią godzinami, jednocześnie chcąc odejść jak najszybciej, odejść nie oglądając się za siebie. Odejść zapominając, że był ktoś taki jak ona, że istniała ta zepsuta istota o pachnących ryżową wódką włosach i martwych zielonych oczach. Zanim będzie za późno. Chodź przecież już było za późno. Itachi Uchiha w tę piękną chłodną noc zdał sobie sprawę, że ta kobieta staje się jego obsesją, obiektem westchnień wypaczonego umysłu.Czas to przerwać - uświadomił sobie. Czas dać jej szansę na ucieczkę.
- Jestem mordercą - powiedział spokojnie, odwracając od niej wzrok. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się tym promiennym, doskonale udawanym uśmiechem i czknęła.
- Ja też - odparła swoim wysokim, dziwnie szczebiotliwym i piskliwym głosem.
- Zabiłem setki ludzi - nie ustępował.
- Och, ja też, setki, tysiące - mówiła wesoło, nie patrząc na niego.
- Byłaś medykiem - dał się zaskoczyć Uchiha. Jej histeryczny śmiech powstrzymywał czkawkę, kilka wypitych butelek sake uwalniało od pozorów.
- Itachi, jesteś cudownym, wykwalifikowanym mordercą, że się tak wyrażę, zabijasz ludzi porządnie. Jednak wielu wydawałoby się wyszkolonych wojowników nie jest tak doskonale wyrobionych w swoim fachu. Na palcu boju zostawiani są więc ludzie skrajnie poharatani, ale wciąż jeszcze żywi. Te żywe trupy znosi się więc do namiotów medyków. Tam pan medyk popatrzy, pobada i stwierdzi że temu skrajnie poharatanemu człowiekowi zostaje pół godziny życia i to w straszliwych mękach. Dokonuje się, a raczej dokonywało aktu łaski, czyli czegoś o czym nie piszą w podręcznikach do historii czy książeczkach dla dzieci. I tak sterta okrwawionych ciał pod namiotem rośnie, a ranni...
Itachi zrozumiał w czym rzecz. Ale nie to go zaskoczyło. Prawdziwy szok wywołało połączenie tej wesolutkiej, szczebiotliwej Sakury z cyniczną Sakurą będącą weteranką wojenną. Rozmowa coraz bardziej zaczynała go fascynować.
- Ale to nie to samo co normalne zabójstwo - stwierdził, zdając sobie sprawę jak groteskowo to zabrzmiało.
- A czymże się różni normalne zabójstwo od zwyczajnego morderstwa popełnionego w dobrej wierze? - zapytała. Itachi uśmiechnął się paskudnie.
- Niczym, Sakuro Haruno. Niczym, jeśli nie brać pod uwagę tego, że zabójstwo jest bardziej finezyjne.
 Sakura westchnęła.
- Na tej wojnie nauczyłam się czegoś ważnego. Śmierć jest zawsze ta sama i zawsze to samo czeka na końcu. Krew, bezsilność, strach. Nie ma w tym nic bohaterskiego czy chwalebnego. To czysto przyziemny stan, tak jak przyziemne są zapomniane dziś groby bohaterów. Jesteś i już cię nie ma, a dla innych życie toczy się dalej.
Przez chwilę oboje siedzieli w milczeniu. Sakura wpatrywała się w Itachiego szukając tego obrzydliwego współczucia, tej godnej pogardy litości w oczach. Nie znalazła nic. Uchiha z kamienną twarzą wpatrywał się horyzont, a jego czarne długie włosy tak bardzo pasujące do księżycowego światła i mrocznej scenerii tańczyły na wietrze. Był jak demon z ciałem anioła. Jak anioł z duszą demona. Sakura wodziła po nim pijanym, hipnotycznym wzrokiem. Umięśniona sylwetka ukryta pod czarnym nierzucającym się w oczy ubraniem, magnetyczne, przyciągające spojrzenie ruchy i czarne oczy przywodzące na myśl pustkę ciemnej i chłodnej bezgwiezdnej nocy. Takim oczom nie można było ufać. Ludzie o takich oczach nie cofali się przed niczym. Jednak tym co naprawdę przyciągało Sakurę do Uchihy był jego uśmiech z rzadka ukazujący się na kształtnych, pogardliwych wargach. Uśmiech pojawiający się nagle jak pękająca rana, dobrze odcinający się na długiej, bladej twarzy. Paskudny, morderczy uśmiech człowieka, który widział za dużo.W uśmiechu tym zapisana była śmierć.
Przypatrywała mu się długo, za długo. Westchnęła.
-Wiesz, kiedyś będąc jeszcze uczennicą Tsunade co noc zastanawiałam się co by było gdybyś nigdy nie istniał. Żałowałam, że istniejesz, wiesz? Marzyłam o świecie, w którym istnieje cały klan Uchiha, w którym Sasuke jest normalnym chłopakiem, a nie socjopatycznym gnojkiem. Świecie, w którym ja i Sasuke bylibyśmy szczęśliwym małżeństwem. Mielibyśmy czarnowłose dzieci z kekei genkai w oczach, dzieci o imionach Fugaku, Mikoto i Schisui. Sasuke pracowałby w ANBU, a ja po prostu zajmowałabym się domem. Bo byłabym, doskonałą żoną i matką, wiesz? I nie byłoby wojny. A teraz, teraz...
- A teraz? - podchwycił Itachi, wyglądający na wcale nieprzejętego faktem iż ta różowowłosa kobieta wolałaby by nigdy się nie narodził. Ostatecznie nie była jedyną osobą z takim marzeniem. Jedynie przysunął się do niej trochę bliżej, tak że siedzieli oparci o siebie. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Itachi miał wrażenie że ten uśmiech jest prawdziwy.
- Teraz nie żałuję.
- Powinnaś - odparł, patrząc na jej blade uśmiechnięte usta. - Teraz nie uwolnisz się ode mnie.
- Może wcale nie chcę? - zapytała.
- A powinnaś - powiedział znowu, wolno przeciągając słowa.
- Powtarzasz się, Itachi.
Zapadło milczenie. Siedzieli w ciszy sycąc się swoim towarzystwem i nie potrzebując słów. A potem... potem rozeszli się, każde w swoją stronę. Rozstali się bez pożegnania, w ciszy i plątaninie sprzecznych myśli. Oboje wiedzieli, że jeszcze się spotkają.

_____

- Musisz go bardzo nienawidzić. - stwierdziła Ildico obojętnie patrząc na jego Biały Oddział obozujący o dzień drogi od Konohy. Obojętność ta silnie kontrastowała z przyjemnym dla ucha brzmieniem jej głosu, miłymi, wesołymi iskierkami w łagodnych brązowych oczach i kajdanami na małych dłoniach szlachcianki.
Przekrwione lawendowe oczy popatrzyły na nią niechętnie. Towarzystwo zagranicznej damy w dziwny sposób zwiększyło dwukrotnie jego zapotrzebowanie na alkohol i święty spokój co oczywiście zaowocowało dwukrotnie bardziej zaawansowanym kacem. Kac powodował rozdrażnienie.Rozdrażnienie Suigetsu powodowało iście zabójcze skutki.
- Był mi bratem - powiedział cicho wpatrując się w ogień buzujący w starannie otoczonym kamieniami ognisku.- Był mi bratem i jedynym przyjacielem jakiego miałem. Aż w końcu zabił... zabił... ją. Wtedy bardzo cierpiałem, rzucałem się w wir walki licząc na to, że umrę, chciałem umrzeć; śmierć byłaby przecież wyzwoleniem. Zginęło we mnie wszystko co ludzkie, strach, ból, rozpacz... To wszystko jest tylko cieniem. Nie mam nic. Ale przeżyłem. Pozostała mi już tylko nienawiść. I zemsta.
Zamilkł. Na długo. Ildico badawczo popatrzyła na tego białowłosego, złamanego życiem mężczyznę. Doskonale wiedziała, że w jego kubku na wodę już od wielu tygodni gości tylko wódka. Wiedziała, że białowłosy rzuca się po nocach na posłaniu, nie mogąc zasnąć. Znała to uczucie, ją również co noc nawiedzały widma przeszłości. Po prostu lepiej to ukrywała. Była w końcu mistrzynią iluzji.
Zamyślona spojrzała na swe białe dłonie. Jakże łatwo przychodziło jej udawać, że nie są splamione krwią, jakże łatwo zapominała twarze i wyraz oczu pokonanych, jakże łatwo było jej żyć tylko dla siebie, bez zastanowienia. Egoizm był jej tarczą, czymś co zapewniało zdrowie psychiczne. Jej białowłosy towarzysz tego nie potrafił. Męczył się wspominając dawno poległych, rozdrapywał stare rany i mimo wszystko wciąż pamiętał, że Sasuke to dawny dobry przyjaciel. Nie potrafił być bezlitosnym katem więc Ildico bez zastanowienia określiła go jako ofiarę. Po prostu musiał umrzeć. Tak było lepiej dla niego.
- Marsz - wrzasnął nagle głosem zaszczutego zwierzęcia i zerwał się pnia, na którym siedział - na przód marsz! Zamieńmy ich życie w farsz!
Tak bardzo się mylisz, chłoptasiu - pomyślała Ildico wstając i otrzepując pył z kimona- tak wiele w tobie człowieczeństwa. Nienawiść... czymże jest nienawiść jeśli nie pierwszym uczuciem, silniejszym niż strach, głód i wycieńczenie? Tak niesamowicie złożona w swej pierwotności. Och, ty słabeuszu... Czymś najgorszym dla człowieka jest obojętność na wszystko. Wtedy nie ma w tobie już nic, co byłoby ludzkie.

_____

Sasuke obok Ino, Schikamaru obok Temari, Gaara i Kankuro koniecznie jak najdalej od nich, bo Tem ostatnio narzekała na ich zbytnią braterską kontrolę, Chouji blisko jedzenia, Neji na wylocie, ale nie obok Ten Ten, Lee jak najdalej od Naruto (nie chcemy przecież pojedynków), ale blisko Saia, a Sai gdzieś obok Kiby i Shino (w tamtym miejscu podać dodatkową butelkę sake i psią karmę dla Akamaru), hmm, dalej, Naruto i Itachi blisko Sasuke, Sasuke na na honorowym miejscu,  a obok Naruto Sakur  ja. Hmm, dalej, Sakura.... - Hinata gwałtownie przerwała pisanie notki według której jutro miała porozsadzać gości w swej rezydencji. Sakura obok... - skrobnęła jeszcze raz po papierze i przerwała na dobre wzdychając.
Sama do końca nie wiedziała dlaczego nienawidziła Sakury. Choć nie przyznałaby tego przed nikim nawet na torturach, doskonale zdawała sobie sprawę ze swej urody i powodzenia wśród mężczyzn.Irytowało ją i bolało, że zauważał to każdy z wyjątkiem Naruto. No, i oczywiście Sakury. 
O ile swemu ukochanemu zapomniałaby każdy zły występek - no, może z wyjątkiem zdrady - to Sakurze nie potrafiła wybaczyć ani zapomnieć tego, co sama sobie uroiła. Haruno była piękna, to prawda. Miała swoje jedyne na świecie bladoróżowe włosy. Miała delikatną, eteryczną sylwetkę, białą, wręcz przeźroczystą skórę i łagodne oblicze z delikatnym cynizmem i drwiną zarówno dla siebie jak i dla świata zapisanymi w smutnym uśmiechu z rzadka ukazującym się na ukrytych pod warstwą wiśniowego błyszczyka bladych wargach.
Haruno była potężna, to prawda. Tytuł najlepszej znanej medic-ninaja świata robił wrażenie. Lecz czy blask najpiękniejszej nawet gwiazdy może się równać ze wschodem słońca? Czego jej brakowało, co mogła w sobie zmienić by Naruto raczył na nią spojrzeć choć raz? Zdawała sobie sprawę, że to nieszczęśliwa miłość wyciąga z niej te najgorsze cechy, tę zazdrość, pychę i gniew i przez to jeszcze bardziej nienawidziła Sakury. Za jej smutny uśmiech, za to z jaką swobodą zachowywała się przy Uzumakim, za to, że ją traktowała jak przyjaciółkę. Pierwszy raz w życiu Hinata wstydziła się siebie, swoich pragnień i dążeń. Wstydziła się swojej nieśmiałości i swoich myśli, tym bardziej i bardziej Naruto mówił jej jak dobrą jest przyjaciółką, jak radośnie uśmiechała się Sakura na jej widok. Wstydziła się, bo wiedziała, że Sakura nie chce Naruto, wiedziała, że Haruno nie chce i nie potrafi już kochać. 
Lecz nie przeszkadzało jej to nienawidzić. Hinata Hyuuga otarła załzawione oczy. Czas z tym skończyć. Ostatnio zbyt często zdarzało jej się płakać w samotności. Gdy jednak wzięła znów pióro do ręki przyszła jej do głowy nowa myśl. Uśmiechnęła się i zamaszyście wykaligrafowała przy różowowłosej nowe imię i nazwisko, kogoś kto stanie między nią a Naruto jak mur i samą swą obecnością utnie rozmowy po tej części stołu. Itachi Uchiha. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.

______

Witajcie! Przy tak długim czasie oczekiwania wątpię, żeby ktoś jeszcze chciał to czytać, ale postanowiłam doprowadzić tę historię do końca. I obiecałam sobie, że kolejny rozdział, choćby się waliło i paliło dodam w terminie. Pozdrawiam :)

13 komentarzy:

  1. Genialne ^^
    Czytam i czytam i co zdanie zadaję sobie pytanie
    "Co dalej?!?!?!"
    Dawno nie czytałam czegoś tak ciekawego!!!!


    Pozdrowienia i weny ^^

    Endzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, strasznie się cieszę, że Ci się podoba :) Pierwszy komentarz i już taka pozytywna opinia..
      pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!

      Usuń
  2. Jak możesz przerywać w takim momencie ?!! To było nie miłe...ale teraz mam pretekst aby odwiedzać twojego bloga codziennie i sprawdzać kiedy nowa nota :) podobają mi się relacje Sakury i Itachiego jestem ciekawa co stanie się dalej ...Hinata osoba nienawidząca Haruno ciekawe nie powiem tego jeszcze nie było ;) co się wyrazy dalej ?? ... dodawaj dłuższe noty!!:) za szybko się je czyta :Dczekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję bardzo :) Miło wiedzieć, że komuś się podoba ta moja pisanina :) Hah, specjalnie dla Ciebie kolejny rozdział będzie dłuższy :P Wesołych Świąt! :)

      Usuń
  3. " Był jak demon z ciałem anioła. Jak anioł z duszą demona." Tak, to mi się najbardziej podobało, idealne określenie na obu braci Uchiha.
    Zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem, już sama nie wiem do kogo bardziej pasuje mi Sakura, na pewno Itachi wydaje się o wiele dojrzalszy. Sakura chyba też bardziej się skłania ku niemu właśnie, ale wątpię by Sasuke tak łatwo odpuścił, to może być bardzo ciekawa sytuacja, szczególnie, że braterska rywalizacja jest znana od wiek wieków.
    Bardzo mi się podoba to jak tu przedstawiłaś przyjaźń między Sakurą a Naruto. W większości opowiadań ta relacja jest pomijana, a naprawdę szkoda. On od dzieciństwa ślepo w nią wpatrzony, lecz nie przekraczający granicy, by nie zniszczyć ich przyjaźni, ona kochająca go braterską miłością i gdzieś tam na uboczu cicha, rozgoryczona Hinata.
    Mam nadzieję, że wena Cię nie opuści i niedługo pojawią się pierwsze procenty, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za taki miły i motywujący komentarz :) W jednym zdaniu określiłaś relację "Hinata --> Naruto --> Sakura" nad której opisaniem ja męczyłam się przez parę rozdziałów ^^
      Życzę Wesołych Świąt (Wielkanoc tuż tuż) i Mokrego Dyngusa! :)

      Usuń
    2. Kochana, dopiero zobaczyłam Twój komentarz na moim blogu, gdzie zapraszałaś mnie do siebie. Czytam Twoje opowiadanie już od dawna, lecz obesrwuję go anonimono i zazwyczaj tak też komentuję, więc mogłaś o tym nie wiedzieć.
      Pytałaś o mój powrót do pisania, albo uda się do końca maja, albo nie uda się już w ogóle, także trzymaj kciuki. Mam nadzieję, że u Ciebie niebawem równiez cos zobaczymy, pozdrawiam:)

      K.N. [w-klamstwie]

      Usuń
  4. Dziwne...., byłam pewna, że skomentowałam. Cos mi pamięć szwankuje ^^
    Więc najbardziej to mi się podobała ta końcówka, i pomysł Hinaty! To jest genialne! o.o
    A potem podobała mi się rozmowa Saki i Itasia, słodko <3 Jak ja uwielbiam tę parkę!
    I na koniec Suigetsu. Co mu odbiło? No po części rozumiem, ale i tak jakoś nie ogarniam. ^^
    Czekam na next i weny życzę :*
    Pozdrawiam
    Ps, Dzięki za komentarz u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, Bonnie... Jak ktokolwiek mógłby nie chcieć czytać Twojego dzieła. Trochę mi smutno, bo czekałam z niecierpliwością na nowy rozdział, zaglądałam tu codziennie, a przez nieprzewidziane wydarzenia w moim życiu zupełnie zapomniałam o Twoim blogu. Od razu chciałabym podziękować za wpis na moim i za zainteresowanie. (Oczywiście odpowiedziałam.) Gdyby nie to, pewnie nie zajrzałabym do Ciebie tak szybko.
    Cóż mogę powiedzieć... Och Bonnie! Powtarzam się, wiem, ale tak bardzo podobał mi się ten rozdział, że nie potrafię ubrać w słowa swoich myśli. I wciąż zastanawiam się, jak Ty to robisz? Twoje opowiadanie czyta się tak lekko, że jak długie by nie było, wydaje się, że to krótki wpis. Pewnie dlatego często czytasz żale, że notki nie są zbyt obszerne.
    Itachi... Rozpływam się za każdym razem, kiedy go opisujesz. Mam wrażenie, że robisz to specjalnie dla mnie, by nasycić moją spragnioną tego mężczyzny wyobraźnię :D i nie przestawaj, bo pragnę więcej!
    Hinata... W końcu ukazana w troszkę innym świetle, z duszą wcale nie tak nieskalaną, lecz przepełnioną negatywnymi uczuciami. Jednak ludzką. Taką jak my wszyscy.
    Ostatni akapit... Suigetsu... Intrygujące. Obawiam się, że zepsuje impreze, no ale cóż. Taki lajf.
    Och, Bonnie... Czekam z wielką niecierpliwością na kolejny rozdział. I to ja mam nadzieję, że nie przerwiesz tej historii. Moje serce bardzo się raduje, gdy może podziwiać Twoją twórczość. Myślę, że nie tylko moje...
    Pozdrawiam. Naomi.

    OdpowiedzUsuń
  6. tak długo czekałam na nokę, że ominęłam jej dodanie, cała ja xD
    Ale już przeczytałam, więc ok.
    Coi do rozdziału... Zajebisty, ale jak dla mnie za rótki. Znów odnalazłam fragment piosenki - Hunter - Rzeźnia nr 6. Przód marsz! Przerobimy wasze życie w marsz! Cóż.... Dobryy gust muzyczny - wcześniej Dezerter, teraz Hunter. Co będzie w kolejnym rozdziale?
    Powinnam za odnajdywanie piosenek dostawać jakieś punkty xD.

    Nie wiem, czy informujesz o nowych rozdziałach, ale jeżeli tak, to niedawno założyłam bloga i poprosiłabym o informacje - nie-wolno-ci-podejsc.blogspot.com (jezeli jestes zainteresowana opowiadaniem o Gaarze, to zapraszam do czytania).

    OdpowiedzUsuń
  7. Koniec maja a rozdziału nie ma :( czekam z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej, ej, ej, ej, ej....
    Jest czerwiec (a raczej jego koniec) a tu nic?
    Komentuje teraz bo dopiero tu dotarłam.
    Nie ma rozdziału? To kiedy będzie? Wiem że ludzie nie zawsze mają czas, ale to dwa miechy ;-;
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziś pod wieczór dodam nowy rozdział :) Dzięki za motywację do pisania, miło, że ktoś tu jeszcze zagląda :)

    OdpowiedzUsuń

LAYOUT BY OKEYLA